Tak bardzo, bardzo, bardzo podoba mi się okładka październikowego polskiego Vogue, ponieważ jest taka wesoła, miła, dosłowna, kolorowa, że muszę to wyrazić taką dziecinną konstrukcją tego zdania :) Tak bardzo nie przeszkadza mi, że Pan nie zdążył się wychylić, tak bardzo nie przeszkadza mi, że w tle jest Chicago i tak bardzo doceniam, że ludzie się uśmiechają, a wręcz szczerzą i tak bardzo, bardzo mi miło, że pojawił się folk. A tych, co się tak zawiedli można przecież poklepać po plecach i powiedzieć, że prawdopodobieństwo, że następna okładka będzie przypominać pocztówkę czy jakieś pisemko z programem tv jest bliskie zeru.
Tak już całkiem poważnie rzecz ujmując, ta okładka nie może mi wyjść z głowy. Mam wrażenie, że większości się podoba, choć oczywiście jest też mocno krytykowana. A ja sobie myślę, że fajnie czasem być takim dosłownym. Vogue Polska za każdym razem prezentuje nam nowe podejście do sprawy zdjęcia okładkowego i mnie osobiście większość z tych podejść nie przypadła do gustu, ale za każdym razem czuję się zaskoczona, zmuszona do refleksji i zgadywania, co będzie następne… Nie rozpatruję nigdy tych okładek tak na śmierć i życie jak większość komentatorów, tylko po prostu bardzo powolutku sobie o nich rozmyślam i traktuję je trochę jak lustro. Pytam siebie:
– Jaka była pierwsza myśl, jak zadział instynkt?
– Czy mnie to porusza?
– Czy umiem rozpoznać różnicę między „powinno mi się to nie podobać”, a „nie podoba mi się”?
I dopiero wtedy patrzę sobie na komentarze i odpalam popcorn i zawsze mam jeden i ten sam wniosek, zawsze: że komentarze nie świadczą o klasie okładki, a o klasie komentujących. W dzisiejszych czasach skrajne poglądy są często utożsamiane z charyzmą – mnie osobiście to bardzo bawi. Nie dąży się do harmonii – to mnie tak naprawdę smuci.
Vogue zaskakuje, a ja dzisiejszym strojem chyba nikogo nie zaskoczę. Po mojemu w stu procentach. W stu!
Tylko takiej narzutki mi jeszcze brakowało, takiej szmatki – bądźmy szczerzy. Ma być taka niekonkretna, bez podszewki, służąca tylko do narzucania na plecy. Ma się lać, ma być zwiewna, ma być zawsze rozpięta. Takie trochę moje marzenie od dawna, ale jakoś wcześniej się na coś tak banalnego nie natknęłam. A świetne jest takie połączenie długie z krótkim i zwiewnego z obcisłym.
Wiecie co, od razu jak się tak ubrałam, to pomyślałam, że to fajny strój na randkę. Niezależnie od tego czy chodziliście na randki, czy nie, czy chodzicie, czy będziecie chodzić: jak wyobrażacie sobie idealny strój na randkę? Mam na myśli kobiecy strój, ale jeśli macie jakieś przemyślenia, co do męskich strojów, też chętnie o tym poczytam :)
Mnie się okładka Vogue’a nie podoba, za bardzo stereotypowa jak dla mnie. Bardzo za bardzo.
Twój strój mi się nie podoba, bo dla mnie wygląda pogrzebowo.
Chyba nie mam żadnych wyobrażeń odnoście stroju na randkę. Ma być ładnie i w miarę ogarnięto.
No to ja się właśnie pytam, co to znaczy to ładnie na randkę, bo jak widać dla każdego, to znaczy coś innego :)
Hm. No dla mnie to znaczy ubrania, czyste, wyprasowane, w dobry stanie, w kolorach, w których mi dobrze i w fasonach, w których mi dobrze. I to muszą być ubrania, które lubię.
Zastanawiam się, czy mam w szafie coś, czego bym na randkę nie założyła. Jedyne, co mi przychodzi na myśl, to taka jedna bluzka w kolorze zgaszonej mięty. No ładna jest, dobrze leży, tyle, że w tym kolorze wglądam jak chora na raka.
Ja nie do końca rozumiem to dumanie nad okładkami Vogue’a, ale może stąd się to bierze, że w środku są same reklamy i nie ma tam nic ciekawego do czytania. Co do Twojego zestawu, to jest jak zawsze świetnie do Ciebie pasuje. Choć ja bym się w tym nie zjawiła na randce, zwłaszcza pierwszej.
A bo to takie przyjemne, że Vogue jest w Polsce, to dalej jest nowość i w sumie najważniejsze pismo o modzie, więc czemu by nie patrzeć na nie w kategoriach estetycznych, porównywać do innych edycji i sobie właśnie dumać. To takie źródło rozrywki :) Jak na razie to żadna inna modowa gazeta takich rozmyślań u mnie nie prowokuje.
Dziś właśnie kupiłam sobie w Empiku jesienny numer Viva Moda, który kupuję od około 2 lat. Jest to jedyne pismo modowe jakie kupuję, a nawet jedyna gazeta jaką w ogóle kupuję. Polecam, bo można sobie tam poczytać ciekawie o modzie i obejrzeć ciekawe sesje modowe.
Co do Vogue, to w.ogóle. Kupiłam pierwszy numer i byłam nim kompletnie rozczarowana. Zarówno wizualnie jak i pod względem zamieszczonych treści. Następny numer przejrzałam sobie w spożywczaku na osiedlu i nic mnie nie wzięło. Obecnie przechodzę całkowicie obojętnie.
Jutro sobie właśnie pójdę do empiku i kupię i Vogue, i tę Vivę, więc dziękuję za polecenie moja Kochana <3
Mario, polecam. To kwartalnik. Teraz jest ten numer w sprzedaży:
https://www.empik.com/viva-moda-ekspert,p1209716879,prasa-p
Ja Vogue’a nigdy nawet nie przeglądałam. Dopiero po przeczytaniu tego wpisu poszukałam w googlach, jak wyglądały inne okładki.
Viva Moda daje rade. Super jest to, ze zbieraja trendy w tablice tematyczne a każde zdjęcie ma podpisanego projektanta (a kiedyś też modelki) Łatwo potem szukać jak coś wpadnie w oko.
Tak, graficznie bardzo mi się podoba ta gazeta. Mam nadzieję, że nie zepsuje się pod względem zamieszczanych treści. Zauważyłam, że od jakiegoś czasu mają takie wtrącenia z podtekstem politycznym, czego nie znoszę. Powinna być na tym świecie choć jedna strefa wolna od polityki i moda tu pasuje najbardziej.
Jak dla mnie mogłyby być jasne rajstopy no i może delikatny akcent kolorystyczny, ciemny dół jest trochę za ciężki.
Mario czy zmienilas ostatnio kolor wlosow? Jesli nie, to czy to farba i jaka? Bardzo korzystnie w nim wyglądasz.
Dzięki, jaki miły komplement, zważywszy, że nie farbuję włosów :) Cały czas są takie same, ale w niektórych miejscach są ciemniejsze, w niektórych jaśniejsze, a czasami jak światło pada to sama nie poznaję swojego koloru :)))
Pierwsza myśl: piękne włosy, druga myśl: fajna torebka, trzecia myśl: ładne nogi :) dla mnie na randkę zwiewna czerwona sukienka w stylu boho w kwiaty. I dżinsowa kurtka. Buty po prostu wygodne ;)
Dziękuję <3
Dlaczego radykalne poglądy miałby być zabawne? Ja nie znoszę letnich opinii, lubię zdecydowane osądy sensownie uargumentowane. Październikowemu Vogueowi nie wyszła na dobre ta stylizacja na naturalizm. Jest przaśnie. Za dużo już tej dosłowności. Pierwszą okładkę mogłam przełknąć; widziałam w niej żartobliwy pastisz i zabawę konwencjami, ale ileż można leźć w ten sam nurt. Jest coś takiego jednak w Polakach, że nie lubią iść naprzód i dorównywać światowemu poziomowi, tylko hermetyzować sobie percepcję.
Twoja stylówka jest świetna. Idealna długość tego płaszcza. I dobrze, że czarny:) Masz jeszcze zamiar kupować skórzany płaszcz? Fajnie byłoby Cię zobaczyć w czymś takim https://www.instagram.com/p/BmlNF1DlTGb/?hl=pl:)
Nie napisałam, że bawią mnie radykalne poglądy, bo nie bawią. Na wszystko jest miejsce i wszystko jest potrzebne. Bawi mnie to, że zdecydowane poglądy są często zdecydowane tylko na pokaz :) Sensowne argumentowanie o którym piszesz absolutnie się tu nie łapie :)
Chciałabym coś takiego – super płaszcz!!! Czasem mierzę w second handach skórzane płaszcze, ale jeszcze nie trafiłam na dobry!
Uważam że na randkę trzeba się ubrać jak na co dzień. W końcu chcemy żeby druga osoba nas poznała.
Ale fajnie – ja z góry założyłam, że na randkę idziemy sobie gdzieś wieczorem, bo tak chodziłam na randki z Wojtkiem, ale Ty super to napisałaś! I na pewno coś w tym jest.
Ja gdy randkowałam z pewnym chłopakiem zawsze umawiałam się popołudniu a nie wieczorem. To dlatego że mieszkam w pewnej odległości od Warszawy w której pracuję więc po postu spotykaliśmy się w Warszawie po pracy. Zawsze starałam się wtedy być najlepszą wersją codziennej siebie czyli spośród rzeczy które normalnie nosiłam do pracy wybierałam te najbardziej twarzowe i najlepiej leżące. Inna sprawa że nasza znajomość bardzo szybko przerodziła się w trwającą do dziś przyjaźń czyli chyba od początku nie miałam tego parcia na pokazywanie siebie od tej bardziej kobiecej strony. Czasem chodziliśmy na spacery więc buty musiały być wygodne, często na pizzę więc ciuchy były narażone na tłuste sosy itd. Uważam że strój na randkę w dużej mierze zależy od miejsca randki ale też od temperamentu kobiety i co istotne – od mężczyzny z którym na randkę idziemy. Kobiety podświadomie często dopasowują swój wizerunek do oczekiwań mężczyzny a raczej do tego jakie one o tych wyobrażeniach mają oczekiwania.
Moim takim idealnym strojem na randkę jest sukienka z dopasowaną górą i rozkloszowanym dołem w jakimś kobiecym kolorze. Trochę księżniczkowo a trochę vintage, romantyczne ale z klasą, coś w stylu Audrey Hepburn. Reklamy perfum Miss Dior z Natalie Portman też miały podobną aurę. Taka sukienka po prostu niesie za sobą pewien rodzaj randki: to randka w dobrej restauracji gdzie mężczyzna kupuje kwiaty, otwiera drzwi i pomaga zdjąć płaszcz. No i w takiej sukni i na takie randki chodzi się z pewnym typem mężczyzn ;-)
Wiesz co, napisałaś to w takim fajnym tonie… Ostatnio rozmyślałam sobie o tym, że my zawsze tak naprawdę dostajemy to, czego chcemy, że mamy wpływ swoim zachowaniem, wyglądem, czarem na to, kto do nas przylgnie, niekoniecznie jako partner. To chyba nie jest zbyt popularna opinia dzisiaj.
Myślę Mario, wręcz przeciwnie, ze jest to bardzo popularna opinia w kręgach ludzi, którzy mają jako taką samoświadomośc oraz wiedzą, że sami kreują swoje życie. Oczywiście, ze zawsze dostajemy to, na co naszym zdaniem zasługujemy. To nie jest tylko kwestia podswiadomości, ale wszystkich sygnałów słownych, mowy ciała, stylu, barw, etc, które wysyłamy do swojego otoczenia. Sygnały siły, pewnosci siebie, lub przeciwnie zagubienia, biernosci. Co do randek, to mimo 57 lat nadal lubię. Zawsze sukienka i wyeksponowane najładniejsze części figury, twarzy, ładne „ubranie” i gra rąk i nóg.
Ale ładnie napisane! Też mi się ta wizja bardzo spodobała ;)
Niestety łatwiej skompletować strój na taką randkę, niż spotkać mężczyznę, który zaprosi na tę randkę. ;)
Marysiu, uwielbiam Twój sposób pisania- taki spokojny i uprzejmy, acz zdecydowany i wnikliwy. Wyglądasz świetnie!
Okładka mi się kompletnie nie podoba, jest po prostu nie w moim stylu.
Strój jest cały ,,twój”, wystarczy jedno spojrzenie, żeby to stwierdzić ;) Bardzo ładne buty, ostatnio zamówiłam podobne, tylko że w szpic i bez faktury.
Nie mam jakiegoś konkretnego zestawu ubrań na randkę, ale na pewno wymieniłabym buty na lekkim obcasie, jakiś płaszcz – jednym słowem elegancja.
Bardzo wygodny jest taki obcas, można takie buciki traktować jako dzienne! A która z okładek Ci się podobała do tej pory najbardziej?
Jak chodziłam na randki to zawsze na przekór wszelkim radom ubieralam się normalnie,tzn.jeansy,dopasowany sweterek,płaskie buty,ale za to dbalam o makijaz,paznokcie,wlosy,itd. Poznając mojego męża 10 lat temu też się wybitnie nie stroilam ☺ Myślę,ze dzisiaj tez chciałabym czuć sie na randce komfortowo(tylko moze juz nie w jeansach ) i nie taka „zrobiona”. Zalozylabym pewnie luzniejsza sukienke,dluzszy kardigan i moje ukochane czarne kozaki za kolano,na srednim slupku, do tego naturalny makijaz,stałą biżuterię(srebrny łańcuszek z krzyżykiem,pierścionek i kolczyki,małe,grube kółeczka z cyrkoniami) i już.
Twoja stylizacja jest ekstra,naszyjnik to wisienka na torcie! Chetnie bym to skopiowala,ale buty zalozylabym inne,bo lubię bardziej z pieprzykiem. A poza tym wszystko jest takie Twoje i bardzo mi się to na Tobie podoba!
O dziwo, ja właśnie dlatego tak bym poszła na randkę, bo czuję się bardzo komfortowo i w ogóle niezrobiona haha.
10 lat temu byloby to dla mnie „zrobienie”. Dziś też już nie,to codzienny komfort i kobiecość :)
Nie śledzę tych okładek jakoś szczególnie, ale całkiem spodobały mi się z maja i września :)
O, proszę wybaczyć, chyba dodałam odpowiedź do Marii nie tam, gdzie być powinna.
Strój na randkę…zależy od pory i miejsca dokąd się wybieramy. Ja uniwersalnego zestawu nie mam i chyba nie lubię zadań w stylu „stwórz zestaw obowiązkowy”. Myślę, że okoliczności i nastrój u mnie pełnią ważną rolę. Jeśli czymś się kieruję przy wspólnym wyjściu, to tym, żeby styl nie szedł w różne strony, typu: mąż w dresie na rower, a ja na obcasach w extra kiecce :-). Ten zestaw „cała na czarno” …ja bym akurat przełamała zmianą butów lub/i rajstop. Podobają mi poszczególne elementy, ale razem odnoszę wrażenie, że Ci Mario dodają lat.
Ja też się czuję starsza w tym zestawie, choć przyznam, że to nie ma dla mnie akurat tutaj znaczenia :) I zgadzam się co do zachowania spójności i oczywiście dostosowania stroju do okoliczności, więc bardziej pytam o idealny strój na wymarzoną randkę. Jeśli to ma być jakaś aktywność fizyczna, no to raczej mała czarna odpada :)
Ostatnio znowu zaczęłam chodzić na randki – Alleluja! Mój chłopak ubiera się elegancko i klasycznie, więc na randkach bardzo się staram, żeby nie wyglądać gorzej przy jego garniturze czy zestawie koordynowanym :D Zazwyczaj zakładam mocno taliowane sukienki o kopertowym kroju albo zakładam materiałowe spodnie i jedwabą koszulę, maluję usta na czerwono, na nogi zakładam baletki, a włosy mam w nieładzie. Nie lubię być zbyt seksowna czy dosłowna na randkach, chociaż jedwabna bieliźniana sukienka czasem kusi ;)
Super torebka, włosy i nogi :)) no i total black to jest zdecydowanie to, co lubię u siebie i u każdego. Ogólnie wyglądasz bardzo Mariowo.
Dawno nie byłam na randce, ale gdybym miała sobie jakąś „wymarzyć”, to w tym momencie chętnie wybrałabym się w miejsce, gdzie można się ubrać ładniej niż na co dzień (nie wieczorowo, ale po prostu dość elegancko) . Np. teatr, fajna restauracja. Chętnie nałożyłabym sukienkę i do tego buty na obcasie (takim jak Twoje, czyli nie szpila, ale taki słupek – od razu ładniejsza noga, ale przy tym komfortowo).
Tego lata byłam na babskim wyjściu do teatru, a że był mega upalny dzień, założyłam czarną infinity dress i złote płaskie sandałki. Czułam się wspaniale i bardzo sexy. Zawsze przy takich okazjach żałuję, że mąż nigdy nie wybiera się ze mną w takie miejsca ;) Ale cóż, jego strata ;P
Julio, skojarzyłas mi się z Julią z @livebetter, albo to jedna i ta sama osoba, albo te uniformy są tak charakterystyczne! (A może tak dokładnie je pamietam, bo bardzo mi się podobają? Powolutku dążę do wyszukiwania podobnych ubrań)
Mario, strój bardzo na tak – zmieniłabym buty na szpilki, ale wiadomo, komfort noszenia tych jakie teraz masz musi być nie do porównania ze szpilkami w sumie, na randce tez ma być wygodnie!
Spojrzałam na tę okładkę i wiem tyle, że mi się nie podoba, bo nie mam ochoty jej się przyglądać i nie widzę sensu nad tym rozmyślać ani krytykować, bo właśnie taka jestem – zatrzymuję się, kiedy coś mnie urzeka lub fascynuje, jeśli nie to idę dalej ;)
Strój bardzo Twój, a ja uważam, że właśnie tak powinno się ubierać na randki, szczególnie kiedy ludzie dopiero się poznają – po prostu w 'dopieszczonym’ swoim stylu, no poza sytuacjami kiedy miejsce wymaga inaczej ;) U mnie mogłaby być to moja nowa ulubiona granatowa rozkloszowana sukienka z wytłaczanym delikatnym ciemnym wzorem do czarnych rajstop i botków.
Randki – kiedy to było, takie prawdziwe kiedy dopiero się poznajemy. Wtedy bardzo zastanawiałam się nad strojem, bo to miała być taka moja wizytówka, takie pokazanie „taka jestem”. Dlatego z góry było wiadomo że wszelkie szpilki i inne takie odpadają. Starałam się by była to bardzo dopracowana, przemyślana wersja codziennej mnie. Lekko elegancka bo wiadomo, są dni gdzie nosimy się luźniej a są takie gdzie podwyższamy poprzeczkę; czasami założymy coś byle się ubrać a tu miało być to w czym faktycznie najlepiej wyglądam i się czuję. Ale żadnych przebieranek. I to chyba się sprawdziło bo do dzisiaj jesteśmy razem :D
Mam dokładnie odwrotne podejście, bo ja na randki zaczęłam tak naprawdę chodzić…. dopiero po ślubie :D
Wcześniej po prostu spędzaliśmy razem czas, robiliśmy różne rzeczy, które oboje lubiliśmy, zapraszaliśmy się wzajemnie do naszej codzienności… Za to po ślubie stwierdziliśmy, że codzienna rutyna po latach może jednak skutecznie zabić namiętność, więc raz na jakiś czas umawiamy się na randkę – co oznacza również odpitolenie się na błysk ;) Czyli też wciąganie szpilek :)
Ekstra, bardzo Ci pasuje taka prostota. To niby banalne zestawienie, a robi wrażenie. Wydajesz się być w nim bardzo zrelaksowana i bardzo mariowa. Rzadko widzę na ulicy podobnie ubrane kobiety.
Teraz się zastanawiam czy nie kupić narzutki, brakuje mi trochę takiej formy w szafie.
Myślę, że dobry strój na randkę to mała ciemna (w domyśle czarna, ale może być inna, np. bordowa), do tego narzutka lub płaszcz i buty z grubym obcasem (żeby wygodnie się chodziło). Czyli w sumie taki zestaw jak ten :) inna sprawa, że ja często chodzę w sukienkach. Gdybym nosiła głównie spodnie, to pewnie pomyślałabym o nich, wydaje mi się że strój na randkę to nieco bardziej podrasowana wersja codzienna.
Widać, ze świetnie się w tym stroju czujesz, a to jak wiemy najważniejsze. Nie ma nic gorszego, jak przechodzić dzień w czyms, w czym po prostu źle się czujemy, choćby pol świata nas zapewniało, ze wyglądamy super, brrr. Rajstopy, wg mnie oczywiście, kryjące, albo jeszcze lepiej prawdziwie naturalne, tutaj jestem nieugięta. Randka, rety kiedy to było, ale nawet wtedy po prostu ja, bez udziwnień. Mario, jedno mam tobie za złe, zdjęcie z apaszką Versace :-) tak mnie urzekłaś, ze nie lubiąc V nabyłam biało-szaro-czarna, a na wish liście mam złoto-biała i biało-błękitna. Uwielbiam nosić jedwabne, mięsiste apaszki i gawroszki, ale niektóre ceny są zbójnickie, pozdrawiam.
Lily…też jestem fanką jedwabnych apaszek :-). Próbowałaś kiedyś upolować je w second handach? Groszowe sprawy. Mam kilka jedwabnych apaszek w doskonałym stanie i z pięknym wzorem. Polecam takie polowanie, jeśli jeszcze nie próbowałaś :-)
Ależ tak, ale nie mam szczęścia, czasem jak słyszę albo czytam co ktoś w sh znalazł, to aż mi sie wierzyć nie chce :-)
Okładka Vogue „taka se” ;) jakby to była „Claudia”, „Olivia”, czy inne „Dobre Rady” to nikt by o tym zdjęciu nie dyskutował:D
Mnie się kojarzy z drugą częscią filmu „Sami swoi”:) I od razu zauważyłam, że pan został zasłonięty.
Naprawdę zgrabna ta Maria:)
W lecie widziałam parę, wyglądali na „randkujących”, gdzie dziewczyna (na nadmorskim deptaku) była wystrojona w obcisłą sukienkę i czerwone szpile a chłopak w japonkach i spodenkach za kolano:D Trochę śmiesznie, zwłaszcza, że dziewczyna niepewnie kroczyła w tych butach. I nie tak dawno, miejscowość w górach, chłopak schludnie, dżinsy, koszulka, buty sportowe, ale nie takie do biegania, dziewczyna natomiast „sexi”, krótkie spodenki odsłaniające więcej niż zakrywające i czarne szpile na platformach, w tym wypadku chłopak już podtrzymywał dziewczynę, bo ledwo szła po wyboistym chodniku. Wydaje mi się, patrząc na jej minę, że głupio się czuła.
Okładka niestety mnie nie przekonuje, jest zbyt dosłowna i mało „modowa” niestety. Pomysł na folk bardzo na tak ale wykonanie już na nie. Co do stylizacji – jest w Twoim stylu i najważniejsze, ze Tobie się podoba, jesteś sobą (a przynajmniej taka jakiej wyobrażenie mam na podstawie bloga :) ) Jak dla mnie trochę zbyt ciężko – myśle, ze sukienka w tym fasonie nie do końca gra z bardzo fajna reszta. I jedna rzecz – kolor rajstop. Chyba masz ubrane czarne cienkie, ze swojej strony polecam do czarnych stylizacji jednak kolor fumo, nie jest taki „pogrzebowy” a taki prawie czarny i nie odznacza się tak przy czarnej reszcie (a wiadomo czerń czerni nie równa) :) pozdrawiam
cudownie jak zawsze <3
@Maria Świetnie wyglądasz w tym zestawie. Elegancko, nie przekombinowane, piękne włosy, no i na czasie bo takie luźne, dłuższe płaszcze się teraz panoszą po pintrestach itd. :)
@Vouge – jeśli zadaniem okładki jest poruszyć ludzi (a tu się zarówno mieści pozytywne jak i negatywne poruszenie), to autorzy/rki robią dobrą robotę bo komentarzy (i tych zachwyconych i tych oburzonych jest mnóstwo).
Mnie się podoba radość jaka bije z tego zdjęcia, również takie mrugnięcie oka/żarcik/nieoczywiste zestawienie. Obserwuję też taki trend „nieperfekcyjnej” fotografii (tu tancerz bez twarzy) i bardzo często jestem na tak. Tutaj jednak troszkę mnie to uwiera bo to jest jednak okładka i w innych okolicznościach fotograf lub edytor miałby za taką „gafę” przechlapane.
I jeszcze jedna sprawa: kto jest docelowym odbiorcą? Jeśli chodzi o Polaków/i którzy mieszkają w Polsce i znają kontekst, znają miejsce, wartość folkloru w kulturze i tradycji, to myślę że raczej odbiór jest pozytywny. Jeśli jednak to polscy emigranci mieszkający na obczyźnie, mierzący się nie raz i nie dwa ze stereotypami na temat Polski, którzych nieodłącznymi elementami są: kiełbasa, pierogi, ludowe tańce i stroje, to mogą mieć zastrzeżenia i czuć że taka okładka pogłębi jeszcze te stereotypy. Ze ich znajomi Anglicy, Francuzi czy Amerykanie jak zobaczą tę okładkę, dojdą do wniosku że to właśnie współcześni Polacy. Nie wyczują tego mrugnięcia okiem, odbiorą to dosłownie.
Jest w polskim Vouge coś co zawsze warto przeczytać – poruszające felietony Justyny Kopińskiej.
@strój na randkę – wszystko zależy gdzie ta randka. Czy spacer po parku, czy po plaży, czy przejażdżka rowerem, motorem, wodolotem czy wyjście do teatru/kina/opery/eleganckiej restauracji. Miejsce i rodzaj „aktywności” determinują (wg. mnie) strój.
Pozdrawiam z Chicago! Ja codziennie chodzę do biura w stroju krakowskim lub łowickim ;)
miałam jeszcze dodać że mnie drażnią literówki w internetowym wydaniu polskiego Vogue ale właśnie się zorientowałam że sama strzeliłam takie literówki dwa razy (omg) i to w dodatku w nazwie magazynu w moim komentarzu powyżej. co za obciach ;)
Już dawno nie siedzę w modzie, aż musiałam sobie wyguglać tę okładkę. Jak dla mnie super, jest polska, jest swojska, jest przaśna. I tak ma być.
Mi akurat niesamowicie spodobała się okładka nowego Vogue’a – taka wesoła i kolorowa ☺ Tylko ze strojem modelki się nie popisali – wyglądała trochę jak Kopciuszek przy tych wystrojonych tancerkach ☺
Zawartość numeru październikowego też jest ciekawsza niż we wrześniu.
Okładka jak Przyjaciółki w latach 80tych – cudne skojarzenia z dzieciństwa.
Strój bardzo Twój! Naprawdę to jest sztuka! Wiele kobiet wyglądałoby w tym „ciotkowato”. Może dodałabym okulary przeciwsłoneczne.
A strój na randkę? Ja to się lubię postarać: sukienka, obcasy. towarzysz randek preferuje adidasy, ewentualnie „paryzankowe” sukienki i conversy :).
Mario, wydaje mi się że ten stój dodaje Ci pewności siebie wyglądasz fantastyczne, tak jak ja lubię się ubierać gdy zbliża się jesien i zimą na te miesiące budzi się we mnie kobieta kot
Bardzo podoba mi się Twój naszyjnik, czy masz może plan żeby wykorzystać go w innej stylizacji? Z jakimi ubraniami można by go połączyć? Pozdrawiam serdecznie
PS. Twój blog zrobił dla mnie dużo dobrego.
Jej, Dominika, dzięki za miłe słowa. Naszyjnik jest fantastyczny. Będę nosić z czarnym golfem oraz do rozpiętej mocno koszuli wciągniętej do eleganckich spodni – na pewno to pokażę, bo teraz ten naszyjnik jest nr 1 u mnie! A raz ubrałam się na „dresiarę” i założyłam czarną obcisłą koszulkę, ten naszyjnik, czarne luźne spodnie i białe adidasy i jeszcze mój niebieski plecak i czułam się jak nastolatka haha. Ale to był taki raczej luźny dzień, miałam ochotę na jakąś głupotkę.
Randka – idealna wydaje mi się dopasowana, czerwona sukienka, ale z płytkim dekoltem, nie za krótka – żeby nie przesadzić. Albo zwiewna sukienka w kwiaty – długość do kolana, naturalnie ułożone włosy.
Nie ubrałabym się na randkę cała na czarno, wydaje mi się to zbyt ciężkie i smutne. Ale już np. mała czarna i czerwona ramoneska – czemu nie?
Jeśli chodzi o mężczyzn, to lubię swobodną elegancję, na randkę mogłaby być koszula, czarne, dobrze skrojone jeansy, sportowa marynarka.
Dziękuję. Dzięki Twojemu opisowi spojrzałam na ten naszyjnik z szerszej perspektywy i teraz wiem (że mimo swojej „masywnosci”) naszyjnik będzie do mnie pasowal w zimnych miesiącach gdy wybieram czerń i skórę ale i też w cieplejszych do białych bluzek, luźnych spódnic i baletek.Pozdrawiam serdecznie
Dla mnie Vogue to gazeta nudna i pełna samych frazesów. W ostatnim numerze zaciekawił mnie jeden artykuł (o Rei Kawakubo), ale okazał się pobieżny i sporo w nim było nieścisłości. Samą okładkę oceniam jako znacznie lepszą niż poprzedniego numeru (bo odważną, chociaż nie w mojej estetyce), ale najbardziej podoba mi się ta z pierwszego.
Z Vogue’ów czytuję (choć nieregularnie) brytyjskiego. Jak jestem np. we Włoszech czy we Francji, to z ciekawości rzucam okiem, jak wygląda podejście do aktualnej mody w tamtych krajach. Nie ma co ukrywać, tą gazetę przegląda się tylko dla zdjęć, w polskiej edycji rzadko zdarzają się jakieś odważne sesje.
Jeżeli kogoś interesuje ten temat gorąco polecam tą książkę https://www.amazon.co.uk/Vogue-Editors-Eye-Conde-Nast/dp/1419704400. To wielka cegła, w której znajdują się najlepsze zdjęcia Vogue’a z całej jego historii, a przy tym widać czarno na białym, jak zmieniały się trendy. Niektóre zdjęcia są naprawdę WOW! Warto zainwestować.
Na randki ubieram się różnie, ale raczej szczególnie nie stroję. Mój mundurek (mała czarna) jest na tyle uniwersalny, że nadaje się na wszystkie okazje i najlepiej w nim czuję.
Strój na randkę? Cóż, najsensowniejszy wydaje się zestaw, w którym czujemy się sobą, ale z lekkim przytupem. Elementy Twojego stroju bardzo mi się podobają, ale sama bym je rozdzieliła. Narzutka do czarnych spodni i bialego t-shirta, sukienka do szpilek i czerwonej góralskiej chusty, torebka do koszuli i jeansów, buty do rozkloszowanej spódnicy i bluzki z fontasiem. To moja wizja, Twoja jest jednak spójna i bardzo w Twoim stylu – więc … Super!
A co do okładki… Mnie podoba się jej energia. Nie rozumiem jednak religijnego stosunku do Vogue (przez religijny rozumiem przy tym zarówno zachwyt jak i nadmierną krytykę). Ja nie zauważyłam w nim jeszcze niczego, co zachęciłoby mnie do zakupu, no ale ja się nie znam na modzie i jej świętych księgach
W tym stroju wyglądasz Mario świetnie, elegancko i jednocześnie swobodnie, buty doskonale uzupełniają całość.
Lubię okładki Vogue, po raz pierwszy w polskiej edycji jakieś gazety odczuwam przekaz, czy to estetyczny, czy modowy, a o mruganiu okiem to już nawet nie marzyłam. Okładka od razu mi się skojarzyła z fantastycznym filmem „Zimna wojna”, który niby polski, a jednak w wyrazie bardziej europejski. I tak samo ta okładka, niby przaśna, a nie do końca.
Bardzo ładnie. Mario, czy naszyjnik jest z aktualnej kolekcji H&M? Nie mogę go znaleźć na stronie, więc obawiam się, że nie.
Magda, łap linka: http://www2.hm.com/pl_pl/productpage.0398251001.html
Może to przez prostotę ubioru, może przez uśmiech (zazwyczaj na zdjęciach jesteś bardziej poważna), ale na pierwszy plan wybija się taka naturalna energia i piękno! I te włosy! :)))
Świetnie wyglądasz – strój pasuje do Ciebie idealnie i widać, że czujesz się w nim swobodnie :)
Gdy ostatni raz tak prawdziwie randkowałam, byłam jeszcze nastolatką! Zazwyczaj wychodziliśmy gdzieś zaraz po lekcjach, więc strój był raczej swobodny :p Obecnie, na wyjścia z mężem (został nim ten sam chłopak, dla którego zrywałam się z lekcji w liceum) najczęściej zakładam sukienki – najlepiej jeśli stylistyką zahaczają o lata 50′ bo w takich fasonach czuję się najbardziej kobieco. Ważniejsze od samego stroju, jest jednak dla mnie dopracowanie makijażu (obowiązkowo szminka, której na co dzień raczej nie nakładam), fryzury i dobranie biżuterii (tu podobnie jak z makijażem, na co dzień ograniczam się do całkowitego minimum).
Ja traktuję każde wyjście z moim chłopakiem jako randkę, jak idziemy na spacer na miasto, na loda, do kina, restauracji itp.
Staram się wtedy ubrać coś w czym on uważa że ładnie wyglądam a ode mnie zwykle to wymaga większej pewności siebie, bo np. do pracy nie chodzę w spódniczce opinającej biodra, w kozakach za kolano czy mocno widocznej biżu (nie wszystko naraz oczywiście). Mi to odpowiada, bo gdybym była sama i miała iść na randkę z kimś obcym, to po pierwsze nie chciałabym mu dawać do zrozumienia, że zrobię wszystko żeby mu się spodobać. Musiałby mnie polubić w stroju bardziej casualowym :-) A jak idę ze swoim to mogę ubrać się bardziej seksownie i przynajmniej czuję się bezpiecznie (nie lubię iść sama jak czuję na sobie spojrzenia facetów)
Mario, czy te buty można jeszcze gdzieś kupić? :-)
Kupiłam je bardzo dawno temu, posprawdzałam wszystkie sklepy jakie mi przyszły do głowy w sieci, ale nie ma ich niestety.
Droga Mario,
wyglądasz jak zawsze fantastycznie, płaszcz jest przepiękny!
Mam pytanie nie na temat, mianowicie spóźniłam się z zakupem Twojej książki z dodatkiem w postaci zeszytu ćwiczeń i stąd moje pytanie, czy jest on gdziekolwiek jeszcze dostępny? Bardzo mi na nim zależy ale straszna ze mnie gapa ;)
Pozdrawiam!
Dziękuję! Karolinka, dopytam w wydawnictwie czy planują dodruk ćwiczeń :)
Nie mam typowego stroju na randkę. Kiedyś, owszem, uwielbiałam się stroić na takie okazje, obecnie staram się po prostu wyglądać tak, jakbym na randkę wybierała się codziennie. Nie założyłabym niczego specjalnego, chyba że na spotkanie w operze.
Przemyślenia o okładce PV były fajne aż do fragmentu „odpalam popcorn…”. Obnoszenie się z poczuciem wyższości jest (dla mnie) równie nieeleganckie co robienie afery o wszystko. Złośliwość nie wprowadza harmonii.
Chodziło mi o coś wręcz zupełnie innego – ja powinnam tylko patrzeć na okładkę i nie powinna mnie obchodzić opinia innych, a niestety jedyny dystans na jaki mnie stać to przyglądać się temu „odpalając popcorn”. Teraz w sumie doszłam do wniosku, że ja też uczestniczę w tych dyskusjach, przez sam „akt” czytania ich, o ironio :))) Nie jestem złośliwa i jestem podobnego zdania o obnoszeniu się z poczuciem wyższości :)
Ok, najwyraźniej nie zrozumiałam, a co do pseudocharyzmy wyrazistych opinii w pełni się zgadzam. Pewnie kiedyś wszyscy się tym zmęczymy i cisi bohaterowie mówiący o dwóch stronach medalu będą mieli swój wielki dzień. ;-)
Okładki polskiego Vogue’a zapewne generują tak dużo emocji bo bardzo dosłownie, wręcz satyrycznie grają z polskimi marzeniami i kompleksami.
Chicago jest (?) największym skupiskiem Polonii, zespół na okładce przywodzi na myśl Zespół Pieśni i Tańca „Mazowsze”, który przez lata był najlepszym „produktem” eksportowym naszego kraju. Tak więc z jednej strony mamy sny o międzynarodowej ekspansji, a z drugiej świadomość, że ogranicza się ona do enklaw i bardzo niszowych produktów kultury. A do tego skrajnie odrealnionych, bo przecież polski folklor w prezentowanym tu wydaniu nie istnieje i właściwie nigdy nie istniał.
A że to wszystko dodatkowo kojarzy się z minioną epoką, emocje są bardzo silne. Powiem szczerze, że gdybym nie obejrzała Zimnej wojny, też bym się zastanawiała, skąd takie nawiązanie. Przecież sentymentalna moda na PRL i dorobkiewiczostwo lat 90. właśnie w Polsce mija. Dzięki filmowi może trochę lepiej rozumiem (?) przypomnienie, że tak do końca nie da się być obywatelem świata, na co chyba wszyscy orędownicy polskiej edycji Vogue’a liczyli. Jak dla mnie ta okładka jest pełna ironii, ale takiej ciepłej, życzliwej. Tak ją odbieram.
A mi podoba się i okładka, i stylizacja, i dążenie do harmonii w opiniach, bo świat nie jest czarno-biały ;)
Umiesz sprawić, że nawet H&m wygląda ,,na bogato” :)
No to ja teraz powiem herezję… ale zaczynam się zastanawiać Mario czy aby na pewno jesteś zimą?? Kiedy tak na Ciebie patrzę to mam wrażenie że bliżej do jesieni jednak. Wiadomo że siebie ocenić jest najtrudniej ale mam wrażenie że ta kochana przez Ciebie czerń cię przytłacza, dużo lepiej wyglądasz w bogatych i nasyconych kolorach!
Jak ktoś ma klasę, a Ty masz, to w piżamie wygląda elegancko, i w dresie, i smutny i wesoły, i biedny i bogaty. To jest to coś podskórnego, co zawsze na wierzch wylezie i przebije się przez wszystko. To Ty nadajesz ton swoim stylizacjom, a nie odwrotnie. Dlatego nieustająco zachwycasz i nigdy nie jesteś przebrana, tylko ubrana. Tak to widzę. Ten zestaw jest mega klasyczny, uniwersalny i ponadczasowy, właściwie tylko tło pozwala umiejscowić go w czasie. Odpowiedni na milion okazji, no może z wyjątkiem joggingu i pielenia ogródka ;)
Dla mnie na randkę to obowiązkowo szpileczki ;) I dobre podkreślenie biustu, bo ładny mam, to lubię eksponować :) Nie mam tu na myśli mocno wyciętych dekoltów, tylko odpowiednie „zebranie” piersi i pod piersiami. A reszta to już zależy od nastroju – czasem dżinsy, czasem sukienka przylegająca do figury, a czasem romantycznie rozkloszowana….
Przepraszam że nie na temat ale wertowałam Twoje wszystkie wpisy przez ostatnie dni i doszłam do wniosku, że przestałam czuć potrzebę określenia jaki styl dokładnie chce nosić tylko wiem, których nie lubię. Bardziej stawiam na kolory dokładnie 6 kolorów i doszłam do wniosku że to już coś. Poza tym przestałam walczyć z tym że nie umiem nosić stylu klasycznego, tylko zawsze muszę mieć jakiś ekstrawagancki dodatek np okulary, buty lub torebka i to jest właśnie mój znak rozpoznawczy, o którym myślałam że takiego swojego nie posiadam.Potem pomyślałam o Tobie Mario, że Ty chyba też nie jesteś zaszufladkowana do tego jednego, konkretnego. A to wszystko za sprawą wertowania w kółko Twojego bloga i książki :)
To chyba moje ulubione połączenie! Bardzo lubię małą czarną nosić w okresie jesień/zima, szczególnie z wysokimi butami.