Ostatnio dostawałam sporo wiadomości, że podobają Wam się dwa modele spodni, które pokazywałam na instagramie, z wysokim stanem i ze średnim. To są spodnie z H&M, kupione dawno temu i już nie ma ich niestety na stronie. Postanowiłam znaleźć podobne do nich fasony, żeby każdy mógł je sobie wypróbować. Ja lubię takie spodnie o wiele bardziej niż jeansy. Są wygodne, luźne, ale też w miarę eleganckie. Fajnie wyglądają do płaskich butów. Niektóre dziewczyny będą dobrze wyglądać zestawiając je ze sportowymi butami, ale takie połączenie jest nie dla mnie. Wolę mokasyny, baletki czy oksfordki.
O czym trzeba pamiętać, wybierając takie spodnie.
- Stan powinien być raczej średni lub wysoki.
- Materiał powinien być nie za sztywny (więc bawełna w całości raczej nie, nie chcemy chinosów czy eleganckich bojówek) i nie za luźny (wiskoza w całości też nie – nie chcemy eleganckich dresów).
- Tam gdzie są kieszenie powinno być dużo luzu. Gdy mam wątpliwości, zawsze zamawiam większy rozmiar.
- Żeby się fajnie układały powinny być przed kostkę, nie mogą być zbyt długie.
- Dobrze by było, gdyby miały kant.
Słuchajcie, chciałam Was prosić, żebyście używały hashtagu #uskpoleca zamieszczając jakieś zdjęcia na fejsie czy instagramie, które pokazują coś związanego z blogiem np. jakiś rekomendowany przeze mnie produkt, sposób stylizacji, pomysł itd. Chodzi o to, żebyśmy wiedziały jak dane rzeczy spisują się w praktyce. I ja też chciałabym mieć info zwrotne, że coś jest naprawdę godne polecenia, bo to mnie inspiruje do szukania i dzielenia się :)
1. Spodnie Promod – mają cztery wersje kolorystyczne, wydają się najbardziej dopasowane ze wszystkich pokazanych, ale wciąż dość luźne.
3. Spodnie Reserved – Idealne do cienkiego czarnego golfa, oczywiście wpuszczonego w spodnie.
5. Spodnie H&M – Nosiłabym z wciągniętą do środka biało-granatową koszulą w paski i mokasynami.
7. Spodnie Zara – Widzę je ze zwiewnościami na górze, delikatną bluzką, falbanką lub koronką.
9. Spodnie Zara – Wyglądają bardzo ascetycznie, potrzebują białego świeżego t-shirta.
2. Spodnie MbyM – Dobrze wyglądałyby z luźną górą, tak jak widać na modelce na przykład.
4. Spodnie Reserved – Układają się podobnie do moich, świetnie wyglądałyby z dużą białą koszulą wpuszczoną do środka.
6. Spodnie Mango – Polecałam je na instastories, zamówiłam sobie, ale przez schudnięcie zmienił mi się rozmiar w Mango i musiałam odesłać. Ale polecam, są super.
8. Spodnie Mango – Wspaniała stylizacja na modelce, wyobrażam je sobie również z czółenkami na słupku.
10. Spodnie Simple – Bardzo eleganckie, ładny pasek.
Sporo moich czytelniczek często pisze o tym, że sama sobie szyje ubrania. Ogromny szacunek dla takich osób, moim zdaniem od szycia do sztuki jest bardzo krótka droga, a w niektórych przypadkach te pojęcia są wręcz tożsame. Jeśli któraś z Was chciałaby się nauczyć szyć, serdecznie polecam kurs mojej przyjaciółki – Julii, która prowadzi blog Joulenka.pl. Od jutra ruszają zapisy na kurs szycia Julii: Solidne podstawy szycia na maszynie. Zdecydowanie warto zerknąć, na pewno jest to świetny pomysł na długie jesienne wieczory, które potem mogą zaowocować nową pasją lub nawet sposobem na życie.
Czy nosicie spodnie takie jak pokazane w kolażu? Jakie spodnie, inne niż jeansy, najbardziej lubicie?
Ja jednak preferuję głównie dżinsy; najbardziej klasyczne, jak najmniej wybijające się, najlepiej czarne i świetnie skrojone, z troszkę wyższym stanem i bez maksymalnie przylegających nogawek. Mam tak, że nie lubię jak spodnie są widoczne. Lubię takie najprostsze, traktuję jak neutral i bazę. Czasami tylko zakładam czarne kuloty, najlepiej chodziło mi się w nich do czarnego t-shirtu, trochę bardziej obszernego, wyszywanego pszczołami z koralików. I faktycznie do płaskich butów było ok.
Ostatnio przez przypadek trafiłam na takie spodnie. Granatowe z Zary. Poliester więc się nie ma zagnieceń. Kupione spontanicznie w czasie podróży kiedy zaskoczyła mnie wysoka temperatura. Spodnie mogą być zarówno eleganckie lub bardziej sportowe w zależności od butów i dodatków. Zazwyczaj noszę dopasowane spodnie ale te też fajnie się układają i są przy tym bardzo wygodne.
Ja ze spodni praktycznie zrezygnowałam, jeśli je już noszę to na „okazje” typu spacer po lesie ale i to nie zawsze. Zdecydowanie wolę sukienki i spódnice. Spodnie według mnie są mało komfortowe do noszenia.
A ja zaczynam dojrzewać do kulotów. Podobają mi się zwłaszcza noszone na elegancko, może nawet z jakąś marynarą.
Wszystko pięknie, ja jednak zdecydowanie na jesień i zimę potrzebuję spodni zakrywających kostkę, o takiej szerokości w łydce, żebym gdy wstanę zza biurka nie miała z nich nagle rybaczek :-(. Do tego kroju do kostki „przekonałam się” z musu, bo baaaardzo ciężko znaleźć jakieś fajne nie-dżinsy które zakrywają kostkę i nie są rurkami. Naprawdę nie znoszę gdy jest mi zimno… No i nie podobam się sobie w tych krótkich (zwłaszcza, że część modeli, które z założenia mają kończyć się w wąskim miejscu kostki, u mnie wypada akurat na poszerzającej się łydce, przez co czuję się ciężko, a to nie mój cel)
Spodnie fajne, ale przy mojej budowie (dość masywne uda) nie czuję się w takich które jeszcze bardziej mnie poszerzają. Poza dżinsami noszę też beżowe i ciemnozielone chinosy. Poszukuję też następcy eleganckich elastycznych granatowych rurek 7/8 (mimo że jestem niska to lubię tą długość). Najchętniej w kolorze ciemnego ale stonowanego brązu. Niestety takich gładkich spodni na razie nie spotkałam. Ogólnie preferuję raczej dopasowane nogawki, ale takie miękkie spodnie z lekkiego materiału na lato, z gumkami przy nogawkach, byłabym skłonna przemyśleć.
Hej Justyna, sprawdź COS, ja tam się zaopatruję w granatowe elastyczne rurki (materiałowe, nie dżinsowe), które są moją podstawą garderoby. Mają różne kolory w zależności od sezonu.
Zastanowiły mnie te podpunkty, zwłaszcza dwa z nich. Po pierwsze – materiał. Zgadzam się, że jest ważny, bo jest jednym z kluczowych wyznaczników spodni „do pracy” – to je odróżnia od dresu po domu :) Ale poliester? Brakuje mi w tym podpunckie wymienienia zwykłej, choć obecnie drogiej i luksusowej, wełny. Ale jeżeli myślimy o dobrym, stylowym, „elegantszym” (piszę to celowo w ten sposób! niech każdy sobie podstawi własne określenie) stroju, spodnie poliestrowe udające w większości przypadków wygląd klasycznych wełnianych spodni nie wydają mi się dobrym pomysłem. Wiem, że pewnie istnieje lepszy gatunek poliestru, ale możemy złapać się w pułpakę tańszego, elektryzującego się odpowiednika, w którym siedzenie 8 godzin przy biurku może być zwyczajnie… niehigieniczne ;) Mam dwie pary spodni w opisywanym przez ciebie typie, jedne to 100% wiskoza z Promodu, drugie to 27% lnu + 73% lyocellu z Pull and Bear – te drugie są grubsze, i nie zamieniłabym tych materiałów na poliester ze względu na ich przewiewność.
Druga sprawa to długość przed kostkę. To akurat tylko kwestia panującej mody, ale żałuję, że obecnie w popularnych sklepach trudno dostać model o innej długości, bo wydaje mi się, że ta stosunkowo niezbyt korzystna długość szybko wyjdzie z mody i będziemy żałować, że tak bardzo skracałyśmy sobie sylwetki, o ile oczywiście nie ma się świetnej, smukłej figury (nikogo nie chcę obrazić! Maria ma, ale ja już nie mam, a ulegam modzie i coś czuję, że będę się śmiała z własnych zdjęć już za 2-3 lata. Ta długość – taka jak na zdj. 2 – jest naprawdę komiczna i jak tylko te spodnie znikną ze sklepów i portali, będzie nam wstyd! ;) )
Wiesz co, zmieniłam ten poliester. Spodnie w całości wełniane to idealny pomysł, te moje mają w większości poliester, ale się też dobrze sprawdzają. Jeśli Ty znalazłaś wiskozowe 100%, które nie są takie zupełnie lejące, tylko trzymające fason, to oznacza, że nie ma twardej reguły, tylko trzeba wyczuwać ręką i przymierzać za każdym razem. A z tą śmiesznością długości to się jednak nie zgodzę :)
Pierwsze co myślę jak patrzę na propozycje to kiedy się skończy moda na te za krótkie spodnie? Jeszcze przy rurkach latem rozumiem, ale na jesień/zimę? Już poprzedniej patrzyłam i nie wierzyłam jak kobiety ślepo podążają za bezsensowną modą chodząc w zimowych kurtkach i zarazem gołych kostkach.. Dla mnie to nie wygląda modnie tylko śmiesznie. Tak samo kiedy po takie spodnie sięgają kobiety, które nie wiem czy przekraczają 160 cm albo mają wyraźnie krągłe biodra i nogi.. Sama chętnie widziałabym takie wełniane w szarą kratę w swojej szafie, ale o normalnej długości, aby mogły służyć mi latami.
Ekonomia. Narody zaczęły odrzucać biodrówki i domagać się wyższego stanu, no to damy im więcej na górze, ale zaoszczędzimy na dole. Żeby im się nie poprzewracało, dodajemy modę na bluzeczki na jedno ramię. 200.000 ramiączek razy „pińć” groszy, to już coś…
Wygląda to przeważnie jak ubrania po kimś komu się przykurczyło w praniu i już nieco powypychało. Taki dziadko-fason, co trzeci staruszek nosi to samo, tylko z lepszych tkanin (stare zapasy), za to naciągnięte pod brodę i z szelkami. Numer 6 by uszedł gdyby przymknąć oko na to, że z 45% plastiku może być opakowanie na mrożonego kurczaka z marketu, a nie na kobietę.
Ogólnie jestem na nie dla tych modeli i na kimś i na sobie. Oczywiście znajdą się (?) dziewczyny którym takie fasony i skracanie odnóży dodadzą wdzięku, niech noszą na zdrowie. Byle nie z dekoltem Carmen, błagam.
Idealne spodnie dla mikki muszą być proste – ani zwężane od kolan, ani bootcut – tylko mieć tę samą szerokość nogawki w kolanie i na dole. Żadne tam kuse pumpy.
Jeśli już jakieś w tym rodzaju, to wolałabym przyduże i przydługie w stylu Chaplina. Styl włóczęgowski w klasycznym wydaniu, a co.
Z takiej wędkarskiej długości mogłabym mieć parę przejściowych – prostych – z wełny, z mankietem i w kant, jakieś 2 cm nad kostkę – na deszczowe spacery i żeby zaszpanować czasem rombami na skarpetkach. Ale raczej elegancją bym tego nie nazwała.
nie podoba mi się w jaki sposób piszesz o dziewczynach noszących taki model spodni. Tobie się nie podobają, to nie znaczy że są be i obciachowe. To tylko znaczy, że nie powinnaś w nich chodzić. Bo np. ja wyglądałabym fatalnie w spodniach które Ty określiłaś jako idealne dla siebie. Więc nie to brzydkie co brzydkie tylko to, w czym się brzydko wygląda. Ja MUSZĘ mieć odsłoniętą kostkę by wyglądać sensownie. Żadne włóczykije, żadne proste nogawki, nic co opiera się o but.
Ależ nie było moim zamiarem nikogo urazić, przepraszam.
Nie to ładne, co ładne, wiadomo…
Po prostu ciężko mi znaleźć w myślach sylwetkę, dla której ten fason byłby bezapelacyjnie korzystny w każdym wydaniu. I raczej mam pretensje do marek za narzucanie wszystkim na siłę tego samego i szyjących byle co bez poszanowania anatomii (vide biodrówki), niż do użytkowniczek.
Są wygodne. Mierzyłam trousersy w COS-ie i zdjąć nie chciałam, dopóki lustereczko szyderczym głosikiem nie rzekło, że właśnie zgrabne nóżki zamieniły się w barani udziec.
Niewiele z dostępnych teraz w sklepach spodni tego typu ma wyważone proporcje: mają za to zdefasonowane uda, pod kolanem za kuso. A to kolano to właściwie gdzie w nich wypada ? Ano często jakoś tuż pod znacznie obniżonym najszerszym miejscem, kojarzonym jednak potocznie z biodrem (model „cellulitis” aka „barani udziec”).
Robienia z damskiej nogi przysadzistego odwróconego stożka obronić się nie da. Która z nas chciałaby mieć jako swój żelazny uniform np. biustonosz modelujący piersi w formie cukinii czy buty w formie kaczej płetwy?
Odsłonięta kostka – me gusta, bardzo mi się podoba w cygaretkach Audrey na przykład i te różne 50’s capri, czy po prostu jako krótsze rurki, podwinięte boyfriendy, chinosy… Noga w nich lepsza czy gorsza, ale zawsze proporcjonalna. Pumpy i inne pludry nie bez powodu nie weszły do kanonu kobiecej mody.
Mikka, piszesz bardzo kategorycznie i z całej tej kwiecistości moim zdaniem przebija pogarda – dla kobiet, które lubia eksperymentować z modą, dla kobiet, które nie dążą do idealnego podkreślania swojej sylwetki, dla kobiet, które noszą ubrania, które Ci się nie podobają. Twierdzisz, że nie chcesz nikogo obrazić, po czym nazywasz „baranim udźcem” wygląd – swój, czy cudzy, to drugorzędne, ktoś może to naprawdę wziąć do siebie, swojej nogi w swoich spodniach i poczuć się źle. Mnie by to powstrzymało przed używaniem takich obraźliwych sformułowań nawet (pół) żartem, bo myślę, że powinnyśmy być dla siebie nawzajem lepsze :)
A co do tego konkretnie modelu spodni, moim zdaniem on może wyglądać bardzo uroczo:
https://i.pinimg.com/564x/5e/56/93/5e56935597dea3b4651d4d3255701360.jpg
Nie popadajmy w przesadę, można mieć swoją opinię, nie uważam żeby to było obraźliwe, Mikka zrobiła przysługę, napisała szczerze to co inni przemilczą ale pomyślą. Ja mam w domu dwóch „stylistów” którzy ujęli by to znacznie bardziej brutalnie. Fason może uroczy dla tego promila o którym pisałam ale nieuroczy dla reszty populacji. Oczywiście nie można żadnej kobiecie zabronić robienia sobie estetycznej krzywdy ale nie powinna oczekiwać że będzie pełen aplauz.
Ja sądzę, że kiedy chcemy skomentować czyiś wygląd, który nam się nie podoba, mamy do dyspozycji szerokie spektrum między nieszczerym aplauzem a obraźliwą szczerością, w szczególności jest wiele miejsca na kulturę i życzliwość gdzieś pośrodku :) Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że Maria nie określa cudzego wyglądu w taki sposób jak Mikka i to jest dla mnie niezły wyznacznik tonu rozmowy na tym blogu. Oczywiście tak ja to widzę :)
Maria chyba nie spodziewała się że niewinny post o spodniach tak rozgrzeje klawiatury…:D Eeee tam, zaraz obraźliwe, po prostu kreatywna burza mózgów;) W porównaniu z innymi stronami mamy tu prawdziwy Wersal i kulturę wysoką z czego się zresztą bardzo cieszę:)
nikt nie broni mieć własne zdanie, własny gust, no ale nie można się tak autorytatywnie wypowiadać, że NIKOMU nie jest dobrze w tym czy w innym. To, jak bardzo źle mi w grzywce nie pozwala mi twierdzić, że nikomu na świecie ona nie pasuje, i KAŻDEMU zaburza proporcje twarzy.
Akurat gatek z wpisu bym sobie nie sprawiła, bo mi źle w tak luźnych rzeczach (chyba że tylko latem, do koszulki bez rękawów, gatki odpowiednio krótkie i z ładnymi sandałkami na płaskim obcasie), ale na pinterestach podziwiam.
Nie no spoko, to tylko spodnie. Dla mnie właśnie najpiękniejszy, ulubiony fason, w którym dostaję mnóstwo komplementów, nawet przy płaskich butach haha. A to ciągłe martwienie się takimi sprawami jak (nie mówię o spodniach tylko):
– skraca sylwetkę
– za ciężkie biodra
– postarza
– spłaszcza biust
– babciny obcas
itd. itp. uważam za NIEPOWAŻNE. I co z tego, że czasami wyglądasz na niższą, starszą, bardziej biodrzastą, mniej biuściastą, jeśli Ci się to podoba????????? Ja kocham moją ostatnią stylówkę, która wg niektórych jest pogrzebowa i mnie postarza. A zdanie tych osób nie sprawi, że się będę przebierać w coś czego oni oczekują. Samopoczucie i styl zawsze ponad młodością i „lekkością sylwetki” na siłę :)
urocze? te dziwaczne spodenki w kolorze kału eksponujące krótkie nóżki?
daj spokój. Za parę lat, to będzie typowy przykład fashion victim.
Cóż. Mam 158 cm i śmiem powiedzieć, że wyglądam w nogawkach tuż przed kostkę dobrze. Może Ty byś na mój widok zachichotała w duchu, że skracam sobie nogi – ale moim celem nie jest za wszelką cenę nieskracanie swoich nóg. A gdy jesienią założę botki za kostkę i normalną skarpetkę, nie ma mowy o gołych kostkach.
Tylko, że to tak funkcjonuje. Jeśli mi się coś nie podoba to chwalić nie będę. Jeśli coś uważam za obciachowe to nie będzie mi się podobać i wg mnie są be i właśnie obciachowe. To nie jest opinia, którą powinno się brać osobiście. Np. ja uważam za obciach buty ze szpicem, emu, kalosze na niedeszczowy dzień i widoczna bielizna. Ale widzę, że osoby tak chodzą i już.
tyle że nie rozmawiamy o tym czy się podoba, tylko czy zniekształca sylwetkę. Bo może zniekształca Twoją, a mojej dodaje proporcji.
A już myślałam że tylko ja marudzę, lepiej bym tego nie ujęła! Faktycznie, ten fason kojarzy mi się z emerytami, jeszcze mogę to sobie wyobrazić z butami na szpilce ale z płaskimi to jest już coś od czego mnie po prostu zęby bolą. Spodnie w kratkę na jesień szerokie z wysokim stanem i długimi nogawkami, takie w stylu lat 30 to mi się marzą. Ale przykrótkie nogawki są korzystne chyba tylko dla wybranych…
Marc Cain i mexx popełniają takie modele co roku, ale stan jest przeważnie zwykły albo lekko obniżony. Stefanel chyba też.
Popatrz na niemieckim ebayu, hasło „Marlene hose”, może coś upolujesz.
Przykrótkie też mam, ale proste, z szerokim mankietem. Przerobiłam sobie jedne z moich lnianych klasyków. Noszę w deszcz, bo włóczenie się gdy pada to sama rozkosz i wreszcie mi nogawki nie mokną. Wizualnie tak sobie i traktuję je jako „odzież specjalistyczną”.
Dziękuję za podpowiedź, długo takich szukam, mam nadzieję że niemiecki ebay mnie intelektualnie nie pokona:D
Mikka:) wspaniale piszesz :)) uśmiałam się przednio! Pozdrawiam Cię i wszystkie koleżanki czytelniczki :)) i Ciebie Mario ! Dzięki za bloga !!
W moim odczuciu jeżeli do tych rurek z odsłonieta kostką założy się dłuższą koszulę czy kardigan to właśnie pełne biodra i uda są przykryte, a sylwetka wygląda lżej. Natomiast jak ktoś do takich rurek wciska się w dodatkowo krótką, obcisłą górę to faktycznie jeżeli nie jest to smukła wysoka kobieta wygląda to źle
Niestety moda na podobnej zasadzie teraz nakazywała nawet luźniejsze góry wkładać w spodnie, więc nie zliczę ile już widziałam kobiet, które w ten sposób robiły krzywdę swojej sylwetce..
Niektórym kobietom (ja się do nich zaliczam) naprawdę jest lepiej w przykrótkich spodniach. Nie mówię o wystawianiu gołych kostek na mróz, tylko o fasonie. Pasuje to do mojego stylu, pasuje do figury. Jak moda minie, to będę podwijać i skracać, a teraz mogę korzystać z gotowej dobrej długości :) Nie uważam na przykład, żeby Audrey Hepburn wyglądała komicznie i nie sądzę, że to kwestia mody. https://i.pinimg.com/564x/4d/79/c7/4d79c74d13eb6be1cd3e4bee8139d38f.jpg
Co do polecanych modeli, to podoba mi się numer 6, ale przeraziło mnie „no washing” i się nie zdecyduję :/
otóż to, niektóre z nas noszą podwinięte lub skrócone spodnie od zawsze.
Nie zrozumcie mnie źle – od razu napisałam, że sama takie noszę teraz, modele, które kupiłam, bardzo lubię i doceniam ich wygodę (zwłaszcza poruszając się po mieście na rowerze – taka długość to ideał rowerzystów i rowerzystek!). Wydają mi się jednak, nawiązując lekko do nazwy bloga, mocno nieklasyczne i nie wróżę im długiej kariery. Pewnie zostaną z takimi jak wy, osobami, które i tak je lubią, i tak by podwijały nogawki! :) Audrey Hepburn ma spodnie dość obcisłe, ten typ nazywa się chyba capri, te z kolei w poście Marii i w sklepach przypominają raczej spodnie od męskiego garnituru z obciętym dołem (luźna góra i nogawki, duże wpuszczane kieszenie) i dość mocno igrają z proporcjami sylwetki.
Zależy jak się rozumie i pojmuje proporcje sylwetki. Moje proporcje rujnuje każdy spodzień zakrywający kostkę. Nie ma jednej sylwetki i nie ma identycznych proporcji dla wszystkich. Tak samo, jak jednym lepiej będzie w żakiecie do kości biodrowych a innym do połowy pupy.
Noszę, jedna z bardzo niewielu poliestrowych rzeczy, jakie posiadam, ale faktycznie dobrze się sprawdza przy tym fasonie. Polecam modele z COS, na stronie internetowej występują jako „pleat trousers” albo „pleated trousers”. Bardzo lubię ten efekt opływania i często noszę do nich proste koszulki wpuszczone w spodnie. Do takich spodni widzę raczej płaskie buty np. mokasyny. Z kolażu podobają mi się chyba najbardziej te z H&M, szukam jakiegoś modelu w granacie.
Bardzo lubię spodnie materiałowe z kantem.Najczęściej wybieram bez zaszewek. zwężające się ku dołowi.Te pokazane na zdjęciach podobają mi się bardzo.ale jestem niska /raczej szczupła/, więc jak myślicie czy takie spodnie byłyby dobre?.Do wysokich szpilek pewnie tak,ale do butów na płaskim obcasie?Myślę,że takie spodnie jeszcze skróciłyby sylwetkę
Jeśli priorytetem jest „nieskracanie sylwetki” to raczej nie będą dobre. Ja osobiście się bym się tym nie przejmowała i jeśli by mi się podobały nosiłabym również do płaskich butów, albo np. do oksfordek na platformie, które są ekstra!
Bardzo lubię spodnie z materiału, z przyjemnością obejrzałam kolaż i przeczytałam Twoje propozycje noszenia ich. Latem noszę lniane, cienkie ale gęsto tkane, takie bardziej eleganckie, do płaskich sandałów albo klapek. Od jesieni do wiosny noszę wełniane, które jak większość moich rzeczy są łupami z lumpeksów. Mam kilka par różnej grubości, od letniej wełenki po naprawdę grube. Wszystkie dopasowywałam u krawcowej, zajęło to trochę czasu, ale mam teraz solidną bazę. Na codzień noszę do nich płaskie buty ale nigdy sportowe, a czasem szpilki albo czółenka czy botki na słupku. Takie spodnie dobrze dopasowane do sylwetki są bardzo uniwersalne, ja mam ze swoich pożytek na wiele okazji. Jedyny wzór jaki toleruję na spodniach to jodełka ale wyłącznie do dzianinowych gór, w wersji przytulnej. W wydaniu eleganckim z tkaninową górą wolę gładkie materiały.
Bardzo lubię takie eleganckie spodnie z zaszewkami i ukośną albo pionową kieszenią. Nie ukrywam, że głównie dlatego, że bardzo łaskawie się obchodzą z moją sylwetką i połączone z prostą koszulą albo dopasowanym golfem sprawiają, że szerokość ramion nie wysuwa się na pierwszy plan. Śmiesznie się złożyło, że akurat piszesz o kursie, bo tak się składa, że jak dorwę fajną mieszankę wełna-poliester, to szyję sobie najczęściej spodnie o tym kroju ze starego jak świat wykroju z Burdy ;)
A Joulenka ma naprawdę super wykroje i bloga. Szyję od dawna, ale zawsze coś przydatnego i inspirującego u niej podpatrzę :)
Bardzo podobają mi się materiałowe spodnie. Nosiłam je gdy byłam szczupła. Obecnie uważam, że mam zbyt pełną figurę na spodnie w ogóle, więc zrezygnowałam z nich na rzecz sukienek. Jeśli kiedyś uda mi się zeszczupleć, to na pewno do nich wrócę.
Uwielbiam takie spodnie! Są zdecydowanie wygodniejsze niż jeansy. Obecnie mam 2 pary – 1 – ulubione z reserved -100% poliester, ale bardzo dobrej jakości. Chodzę w nich min. 3 razy w tygodniu i wciąż piorę i po roku noszenia wyglądają jak nowe. Druga para jest z Famestage – marka Ewy Minge, te są bardziej naturalne – bawełna/wiskoza, sa nieco dłuższe i grubsze – idealne na wczesną wiosnę i późną jesień. Ostatnio przekonałam się do połączenia sportowych butów i takich spodni, do tego koszula i dla mnie jest to idealny korpo-komputerowy zestaw (nie pracuje z klientem i właściwie mogłabym przychodzić do pracy w dresie).
Jeansy tylko zimą i tylko z grubego materiału – bez lycry. Teraz planuję kupic jeszcze 2 pary spodni na jesień – jedne materiałowe, a drugie jeansy z wysokim stanem.
Mam podobne spodnie z Mohito, jakość może nie porywająca, ale uwielbiam je ! I czuję się w nich super swobodnie, a bałam się, że będą za bardzo „biurowe”:)
Podziwiam, ile pracy i serca wkładasz w te poszukiwania, nawet jeśli niczego bym nie ubrała. Takie spodnie są fajne, ale nie dla mnie, wolę bardziej dopasowane doły. Dżinsów nie mam żadnych, lubię i noszę tylko zwykłe czarne rurki albo dopasowane, bawełniane dresy. Mam wymyślone materiałowe spodnie dla siebie, ale nigdzie takich nie ma. Poczekam, nie spieszy mi się, może kiedyś je znajdę :)
Kocham takie spodnie! Jesienią z ciężkimi martensowymi oksfordkami lub z trampkami, zimą ze sztybletami i martensami za kostkę. Mario, a jaki rozmiar tych spodni z Mango zamówiłaś? I jaki Twoim zdaniem by na Ciebie pasował? Chcę je, ale rozmiarówka Mango zawsze była dla mnie tajemnicza, więc każda wskazówka się przyda :D
Zawsze zamawiałam u nich rozmiar 38 i tym razem też takie wzięłam, ale one zjeżdżały po tyłku i się robiły zbyt biodrówkowe. Myślę że rozmiar mniejsze byłyby ok, chociaż gdyby miały być choćby ciut za obcisłe to bym odsyłała. A tak ogólnie jeśli miałabym porównywać np. rozmiary Mango i H&M to uważam, że 38 w Mango jest trochę większe niż 38 w H&M.
Dzięki za odpowiedź! Hm, trudna sprawa, ale w sumie i tak zawsze noszę z paskiem, więc może więcej luzu jednak się sprawdzi.
Mario przewidujesz wrzucenie jakiegoś wpisu makijażowego w niedalekiej przyszłości?:) Taki pokaz Twojego mejkapu w połączeniu z Twoimi uwagami i jakimiś cudnymi inspiracjami (sztuka) ?
Ale by było super, marzy mi się taki film! Już niedługo zaczynam kręcić w końcu :)
O rany, będzie bosko! Trzymam kciuki!!!:*
To mój drugi ulubiony krój spodni po rurkach. Rurki jednak wole, bo bardzo lubię podkreślać swoje nogi, to moja ulubiona część mojego ciała i jednak najlepiej czuję się w rurkach, króciutkich szortach i sukienkach mini. Ale za to takie spodnie bardzo ładnie podkreślają talię i krągłość bioder no i są jednak elegantsze i właśnie ta wystająca kostka, albo nawet kawałek łydki jest dla mnie warunkiem czucia się w nich zgrabnie. W niczym nie czuję się tak ciężko i baznadziejnie jak w nieprzylegających spodniach nie odkrywających ani trochę nogi. Ostatnio kupiłam sobie właśnie takie spodnie na jakiejś turbopromocjii i strasznie się nimi ekscytuje. Są piękne, idealne i pasują mi do WSZYSTKIEGO, aż mimo mojej miłości to lata troszeczke czekam, aż się zrobi chłodniej żeby móc je założyć bo jeszcze nie miałam okazji. https://www.google.pl/search?q=postyr+spodnie&client=tablet-android-samsung&prmd=isnv&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwjlp5mTu8ndAhWmposKHdb4Ax0Q_AUIESgB&biw=768&bih=1024#imgrc=WrdJPkUIiE3fzM: one się mienią takimi kolorami jak pancerzyk żuka
W ogole nie noszę spodni. Mam 1 dżinsy, a ostatnio je miałam na sobie w marcu. Raz. Po bardzo długiej przerwie. Jednak musze przyznac , ze ostatnio myślę intensywnie o materiałowych spodniach, więc może coś się pojawi w mojej szafie :) .
Właściwie nie noszę dżinsów, mam jedne do prac w ogrodzie i drugie takie jakby dżinsy codzienne. Tak więc materiałowe spodnie jak najbardziej, ale absolutnie nie z takimi zakładkami w talii. Wysoki stan, wąskie, ale nie obcisłe, nic rurkowatego. Od niedawna wreszcie znowu mogę kupić, całe lata musiałam szyć. Teraz moda łaskawsza dla mojej figury.
W moim odczuciu jeżeli do tych rurek z odsłonieta kostką założy się dłuższą koszulę czy kardigan to właśnie pełne biodra i uda są przykryte, a sylwetka wygląda lżej. Natomiast jak ktoś do takich rurek wciska się w dodatkowo krótką, obcisłą górę to faktycznie jeżeli nie jest to smukła wysoka kobieta wygląda to źle
jeansow nie nosze….za soodniami nie przepadam…..spodenki nr 6 sa fajne….Mario, czy widzisz takie spodnie ze szpilkami?
Tak, wręcz idealne od szpilek. Ja je traktuję trochę jak codzienne spodnie, dlatego noszę raczej z płaskimi butami, ale szpilki wyglądałyby super.
To jest w ogóle takie budujące, że teraz można wybierać pośród różnych fasonów spodni. Chyba dekadę czekałam cierpliwie, aż skończy się monopol na rurki – w których czuję się źle, przyciasno i zawsze z problemem przy kostce (podwijać? układać na bucie?). I przetrzymałam i dawno się tak nie cieszyłam ze spodni, które mam i noszę z przyjemnością. Od trzech lat: cygaretki (beżowe i szare, do ogrania na elegancko albo na sportowo), a w tym roku wysoko wiązane tzw. paper bag (nie przypuszczałam, że moje krótkie nogi mogą mieć takie szałowe proporcje, heh). Do tego lekkie spodnie z naprawdę szerokimi, prostymi nogawkami (lniane, na lato). Dżinsy noszę głównie zimą, czarne/grafitowe z wysokim stanem i długością nad kostkę (z rodziny mom jeans). Mogłabym żyć bez dżinsów, ale bez spodni z materiału byłoby mi smutno i źle. I od razu zastrzegam – świecę kostką tylko w ciepłe dni, jak jest zimniej to zakładam podkolanówki (takie cieńsze, rajstopowe, czarne albo kolorowe). I dzięki krótszym spodniom mogę do woli eksponować botki i sztyblety – np. do brązowych sztybletów pasowałyby spodnie w kratę (jak nr 3). Fajna jest jesień w takich spodniach, oj fajna.
Agafia mam tak samo! Tylko nie wiedziałam, że te spodnie to „paperbag” – mi je sprzedali jako palazzo :-)
Hehe, palazzo to chyba takie cięte na prosto, z megaszeroką nogawką, czyli spódnicospodnie (góra raczej gładka, bez zaszewek i wiązań). Ale nazewnictwo to sprawa drugorzędna – ważne, że jest wybór :)
Paperbag to skrót od paparbag waist czyli taka góra, która przypomina to co dzieje się z papierową torebką gdy się ją ściśnie. Przykład tutaj: https://media.missguided.com/s/missguided/Z9211757_set/3/petite-nude-paperbag-waist-tie-belt-culottes.jpg?%24product-page__main–1x%24
Taką talię mogą mieć i szerokie i zwężane spodnie, nazwa odnosi się tylko do talii. Natomiast palazzo to spodnie proste i szerokie.
Kocham jeansy, kocham spodnie materiałowe. Moje jedyne i ulubione to te z Massimo Dutti. Są genialne, wybieram, przymierzam i … pasują … zawsze. No nie wiem jak oni to robią :). Mam 3 pary: w delikatną kratę, szare wełniane ( trochę gryzą :( i granatowe. Wszystkie kupione na wyprzedażach. Wszystkie 7/8. Przepięknie wydłużają nogi. Pasują do płaskich butów i do szpilek umiarkowanych. Do butów sportowych nie noszę, bo nie czuję tego zestawienia.
Mario, ja dzisiaj z zupełnie innej beczki – robię remanent w szafie i szukam inspiracji na temat italian chic – opisów, stylizacji, ubrań, kobiet, wszystkiego – gdzie szukać? Twój blog oczywiście przeszukany ale to dla mnie MAŁOO ;-) Na razie chciałabym popatrzeć na gotowce.
Kilka inspiracji for you :)
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8.
Jeej! Dzięki Ci <3 Mam czytania na tydzień :D W tym roku po raz pierwszy w życiu byłam we Włoszech i czuję, że to TAM powinnam żyć. Na razie chcę wprowadzić odrobinę włoskości do szafy (bo mam taką jedną sukienkę, rozkloszowaną, z dekoltem, czarną w czerwone kwiaty w której się czuję włosko na maksa), bo to może być to, czego szukałam od dłuższego czasu – elegancko, ale kobieco, z pazurem, nie za grzecznie ale też nie wulgarnie :)
Jeej! Dzięki Ci! <3 W tym roku po raz pierwszy w życiu byłam we Włoszech i poczułam, że TAM powinnam żyć :D Na razie mam ochotę na odrobinę włoskości w szafie, mam jedną sukienkę (czarną w czerwono-różowe kwiaty, z dopasowaną górą i dekoltem, rozkloszowaną na dole), w której czuję się totalnie włosko i chciałabym pociągnąć temat. To może być to, czego długo szukałam – elegancja, jednak nie za grzeczna; kobieca ale nie wulgarna i niezbyt dziewczęca. Może moje umiłowanie do złotej biżuterii będzie miało w końcu jakieś tło, by zaistnieć :)
Cygaretki, granatowe po prostu uwielbiam, i na kant i bez, to po prostu moje portki :-) od lat. Są i wygodne i eleganckie i casualowe, tylko musza być idealnie dobrane do figury i nie błyszczące, bo mogą zrobić krzywdę :-) Jak sie znajdzie parę, która jest idealna to najlepiej wziąć dwie a przez wiele lat w razie „w” zawsze będzie w co wskoczyć :-)
Niezmiernie się cieszę, że rurki przestają mieć monopol na rynku spodniu. Źle się czuje w obcisłych spodniach z przylegającą nogawką, mimo że wyglądam w nich najkorzystniej. Co do spodni materiałowych, to jednak unikam fasonów z nadmierną ilością materiału wokół bioder (zakładki, marszczenia itp.). Spodnie materiałowe noszę do płaskich butów, źle się czuje łącząc je ze sportowych obuwiem, a najlepiej oczywiście wyglądają z obcasem. Generalnie lubię styl na dziadka – męskie buty (mokasyny, oxfordy), krata i koszule bardzo mi się podobają. W tym sezonie w sklepach jest mnóstwo świetnych marynarek w kratę (cudownie).
Miód na moje oczy, tylko takie spodnie noszę. Patrząc na to zestawienie, od razu poczułam się wygodnie i na luzie :)
Jak je noszę? Zawsze granatowe, zawsze do granatowych bluzek i koszulek. Coraz więcej kombinuję z kolorowymi, wręcz szalonymi dodatkami, biżuterią (obecnie jestem zakochana w tej z Ankary), szalami… Spodnie mają być wygodne i wyglądać korzystnie. Tyle. Zestaw spodnie + koszula/bluzka kojarzy mi się tylko i wyłącznie z tłem. Od innych opcji kolorystycznych i zachwycania bazą stroju mam sukienki :)
No i buty! Jak dla mnie, do takich spodni skórzane i Smart. Wiosną lubię błyskać kostką. Jesienią uwielbiam połączenie botków i takich właśnie spodni z luźniejszą nogawką, które kończą się dokładnie tam, gdzie zaczyna się but!
W materiałowych spodniach dopuszczam sztuczne tkaniny, ale max 40%. Mam czarne cygaretki całe z poliestru i mimo, że sa w świetnym stanie mimo wielu lat noszenia (a to chyba „tylko” Mohito), w temperaturze >23 stopnie się w nich gotuję. Mimo, że jestem szczupła i proporcjonalna, kroje powyżej są kompletnie nie dla mnie. Zwłaszcza spodnie nr 1 z Promod już na modelce na stronie sklepu układają się tak tragicznie wokół kroku i na pupie, że moim zdaniem taki krój spodni (marchewkowaty) wymaga szycia na miarę, bo pokazane tu propozycje sieciówek to zamach na sylwetkę: bombiasta fałdująca się góra, płaska pupa i wąski dół. Moim zdaniem nie bez powodu takie kroje często są prezentowane na stronach sklepów tylko od pasa w dół, tak aby nie widać było całości i tego w jaki sposób zaburzają proporcje i skracają osobę.
Wszystkie te fasony są w sumie identyczne. Szeroko w biodrach, wąsko na dole i krótko. Myślę, że założyć może każda, ale tylko znikomy procent kobiet będzie w nich wyglądać ładnie. Moim zdaniem trzeba być do tych spodni wysoką i szczupłą kobietą z małą różnicą między pasem a biodrami. Przy wcięciu w talii i kobiecych biodrach nawet przy szczupłej sylwetce będziemy miały śmieszną, wielką pupę. Ja przy moim 1,65 m i rozmiarze 38 wyglądałbym komicznie w takim fasonie. Kupuję spodnie dopasowane w biodrach i udach i proste od kolan, taki fason jest dal mnie najkorzystniejszy. Letnie spodnie podwijam do kostki, wygląda to fajnie do sandałek.
A próbowałaś? ;) Bo oczywiście, jest to sprawa indywidualna itd. ale może się okazać, że któraś wariacja na temat takich spodni przypadnie Ci do gustu. Mam chyba podobne proporcje do Ciebie (wzrost 164, dół 38, góra 36/34), biodra i uda raczej większe, do tego łydka średniej urody. Generalnie nigdy nie byłam fanką części od pępka w dół i nosiłam proste, długie dżinsy/ciemne spodnie (dzwony też, do samej ziemi). Na zasadzie – nie ma czego pokazywać, zakryjmy to i po sprawie. I pewnie nie wyszłabym poza ten schemat, gdyby nie 1. sztyblety, które zawsze mi się podobały, ale jak je pokazać w długiej nogawce? 2. moja mama, która ma oko i chętnie próbuje nowych fasonów (na sobie i na kimś). To ona, kiedy marudziłam, że chcę nosić sztyblety, i że w ogóle wszystko jest bez sensu, a moje nogi to już w ogóle, zaproponowała mi przymiarkę cygaretek. A potem czarnych mom jeans z wysokim stanem. Miało to miejsce jakieś 3 lata temu i dziś nie wiem, jak mogłam tak długo czekać na inny krój spodni.
Oczywiście, trzeba znaleźć wersję dla siebie (dłuższe, krótsze, wysokość stanu itd.), do tego pewnie raczej ciemniejsze kolory (w białe spodnie nie wskoczę, no nie), ale przede wszystkim ważne są proporcje i relacja buty-spodnie-góra. I to, czy się w takiej wersji dobrze czujesz. Bo osobiście, kiedy noszę bordowe sztyblety, grafitowe marchewy (czy jak je tam zwał), koszulę/sweter/marynarkę, na to płaszcz i zamotany szal, to się czuję zamaszyście, zawadiacko i generalnie super, i w takiej wersji siebie jestem w stanie nawet lubić i moje nogi i cięższy dół.
Mam teraz w szafie chyba z 6 fasonów spodni (od szwedów po tzw. paper bag), wszystkie dobierane na zasadzie przypasowania do sylwetki jakże niemodelkowej. Ale jednak dającej się modyfikować – i to też jest fajne, jak się zmieniają proporcje przez założenie innych spodni czy butów.
Agafia, próbowałam. A sztyblety, a raczej botki noszę do dżinsów, które mają zwężane nogawki, więc po zdjęciu butów wyglądam niespecjalnie :-). Nie mogę nosić spodni z zaszewkami na brzuchu i luźnych w biodrach, bo wyglądam wtedy na jakieś 10 kg więcej. Natomiast dopasowane spodnie mnie wyszczuplają, co mnie cieszy. Nogawka raczej od kolana prosta lub minimalnie zwężana, więc nie może być krótko, bo wyglądałoby jak po młodszym rodzeństwie. W moim przypadku mniejszym złem byłyby rurki niż spodnie zaprezentowane przez Marię.
Zaszewki – rozumiem, to czasem boli. Ale może spróbuj teraz na jesień jakieś dżinsy? Bo z nimi botki i sztyblety świetnie dają radę. A jak zdejmiesz, to też wygląda się dobrze. Ja takie grubsze wynajduję w stadivariusie i w pull and bear, oni co roku mają jakieś czarne albo grafitowe, z metką mom fit. Nie wiem, jak to jest, ale moje uda się z nimi lubią :)
Dopasowanych spodni (takich z elastanem) właściwie nie noszę, bo nie przepadam za całkiem przylegającymi ubraniami, tak w ogóle. Mierzyłam, może i bywa szałowo i veri sexi, ale jakoś nie mam potrzeby i czuję się przebrana. Wolę czarne dżinsy (podwinięte), lakierowane sztyblety, luźną koszulę z dekoltem i dużo pięknej biżuterii. Też się wtedy czuję ładna ;)
Agafia, dzięki. Właśnie przeglądam dżinsy na Stradivariusie, ciekawe egzemplarze. Chyba się przejdę do stacjonarnego poprzymierzać. Może nie zaszkodzi trochę zmienić wizerunek. :-)
Hyhy, od razu zmieniać – można po prostu coś dodać ;)
Moje ulubione spodnie wiosenno-letnio-jesienne to znalezione przez przypadek spodnie z Camaieu, 97% bawełna, 3% elastan, kupione 2 sezony temu, ale widzę, że co roku jest podobny lub ten sam model https://www.camaieu.pl/p/2020018841646/spodnie/spodnie-skinny-i-slim/spodnie-slim-city
Są super na okres przejściowy i nie upalne dni, mam granatowe (eleganckie) i granatowe we wzór w drobne kwiatki, mniej zobowiazujace. Ciało w nich oddycha, mam 169 cm wzrostu i nie mam bardzo szczuplych nóg, ale krój jest rewelacyjny i nie robi krzywdy. Gorąco polecam, szczególnie, że cena niewygorowana :)
Tak, tak, tak, Camaieu rządzi! Ten model kupuję od lat, zaopatruję się też w ich dżinsy slim w różnych wersjach kolorystycznych i różnego typu dress pants z kantem. Mam wąską talię, szerokie biodra i masywne nogi, a przez problemy z krążeniem bardzo zwracam uwagę na luz w okolicy kostki i kolana. Ich spodni, jako jedynych, nie muszę zwężać w pasie. No i jest miejsce na łydkę!
Serenissima, Twój opis pasuje do mnie łącznie z problemami z krążeniem i miejscem na łydkę :D Byłam dzisiaj w Camaieu, szukałam tego typu spodni ale całkiem długich – póki co nie ma :)
Mam spodnie nr 7 z Zary – bardzo polecam!!! Mają bardzo wysoki stan, ale przy mojej figurze spisują się rewelacyjnie (gruszka). Podobnie jak Ty, najbardziej lubię takie materiałowe spodnie na co dzień, a te konkretne kupiłam z Twojego polecenia na IG. Nie pokażę, bo nie mam tam konta :)
Niestety w sklepach stacjonarnych, w zależności od lokalizacji, wybór bywa dość ograniczony. Ale nie poddawaj się :) Jak już trafisz na swój rozmiar w Camaieu, zamawiaj na stronie z odbiorem w salonie. Podpowiem, że przy 157 cm wzrostu, 100 cm w biodrach i 70 w talii biorę dżinsy 40 i cygaretki 38.
Nie podoba mi się taki rodzaj spodni. Przy figurze gruszki taki rodzaj nogawek i ich długość powodują, że biodra i uda wydają się szersze. Jeansów w zasadzie już prawie nie noszę. Lubię dwa rodzaje spodni: z prostą nogawką (niezbyt szeroką) lub przylegające na całej długości, ale nie obcisłe, żeby nie podkreślać dysproporcji między grubszymi udami a szczupłymi łydkami. Kolor granatowy lub szary, materiał: bawełna, wiskoza z dodatkami. Mam spodnie z mieszanki wiskozy (70%), poliestru i elastanu. nie gniotą się, nie wypychają, są przewiewnie – jak dla mnie ideał. Spodnie wełniane kupiłam raz, były bardzo drogie, eleganckie, ciepłe, ale poprzecierały się na udach. Mam więc mieszane uczucia co do wełny jako materiału na spodnie.
Jak dla mnie – straszne.
Kojarzą mi się głównie z emerytkami, które chciały być eleganckie, ale coś poszło nie tak….
Może ten fason by się obronił na całkiem młodych dziewczynach, jeśliby został potraktowany z przymróżeniem oka.
Ja niestety nie przepadam za takimi krótkimi fasonami. Szczególnie jesienią i zimą – nie lubię jak jest mi zimno w kostki… I w dodatku te nieszczęsne spodnie kończą mi się na ogół w niefortunnym miejscu łydki, sprawiając, że wygląda na grubszą niż jest. A dla pełni nieszczęścia są zazwyczaj w tej łydce na tyle wąskie, że gdy wstanę, muszę się zaraz pochylić i ściągnąć je w dół, bo na ogół zatrzymują mi się na wysokości, na której kończą się klasyczne rybaczki. Których nie lubię. Na ogół więc chodzę w dżinsach. Mam też dwie pary prawie dobrych spodni (byłyby idealne, gdyby były dłuższe tak o centymetr, dwa), które na pocieszenie są niezłe w składzie – 100% wełny, a drugie pół na pół wełna z wiskozą.
Może w klimacie, gdzie nie pizga złem przez większość roku, można nosić takie krótkie fasony bez marznięcia. W PL niestety nie. Na przyszły rok mam misję kupić materiałowe długie spodnie na wiosnę/lato… Ja po prostu chyba nie lubię półśrodków ;) – chcę nosić albo szorty, albo zupełnie długie spodnie.
Motyw marznięcia pojawia się tu któryś raz…A nie można po prostu założyć pod spodnie podkolanówek? Ciemne, w kolorze (jako detal), w odcieniu buta albo spodni. I po problemie – noszę tak któryś sezon, sprawdza się. Nawet bardziej niż przy długich spodniach, bo wtedy bywało mi w podkolanówkach za ciepło. Generalnie jestem zmarźluchem, a długie skarpety to moi wielcy przyjaciele :)
Niekonicznie mi się na mnie podoba wystająca skarpeta. A jak jest naprawdę zimno to zakładam grubsze, bawełniane skarpety. W tych cienkich podkolanówkach stopy mam jak sople lodu. Kiedyś spróbuję jakieś eleganckie podkolanówki z wełną, póki co – jak jest zimno, to botki, skarpetki i spodnie, które jak siadam na odsłaniają mi łydy sprawdzają się ok…
Jak byłam nastolatką w modzie były biodrówki. Czyli większość dziewczyn siadając miała rowa na wierzchu. Jakoś udało mi się tego uniknąć i zawsze mieć spodnie, w których czułam się komfortowo…może i przy tym trendzie się uda ;-)
Nie chodzi tylko o marznięcie. Nie podobają mi się za krótkie, odsłaniające kostkę/ łydkę spodnie, ani na sobie, ani na innych. Wydają mi się za krótkie. Tak jak pisała dziewczyna przede mną – albo wszyscy mają rów (15 lat temu), albo wszyscy noszą rurki (5 lat temu), albo wszystkie spodnie są za krótkie – trend obecny…
Ja mam 178 cm i nawet bez czasów, gdzie jedynym obowiązującym modelem jest 7/8 ciężko mi było coś znaleźć – dużo większy wybór jest w sklepach w Wielkiej Brytanii, gdzie jakoś można wyprodukowac wersje long.
A naszą polską zimą przykrótkie spodnie nie dość, że nie wyglądają dobrze (MOIM ZDANIEM, żeby nie było histerii), to jeszcze są totalnie niepraktyczne.
Powiedzcie, co robicie z takimi spodniami zima? Jakie buty? I co robicie z tym kawalkiem nogi miedzy butem a nogawka? Czym zakrywacie?
Różne są szkoły – mówię więc za siebie (a nie znoszę marznąć). W zimie noszę do takich spodni kryjące, matowe podkolanówki, 30, 50, 100 DEN (czarne, granatowe, grafitowe – jeśli spodnie i buty mam ciemne). Buty – sztyblety, cięższe botki na niskim obcasie albo skórzane, wyższe trampki (w zależności od pogody). Jak cieplej, to zakładam też buty przed kostkę np. oksfordy, wsuwane półbuty itd.
Wygodnie, ciepło, a jak błoto, to się nogawka nie brudzi.
Lubię spodnie zgrabne i wygodne. Takie, które będą wyciągać z figury wszystko to, co najlepsze, a nie takie które ją deformują. Zupełnie nie rozumiem mody na tzw. cluotte. Fason ohydny, skraca nogi i poszerza. Ok, jeśli jeszcze są zakładane do jakiegoś zgrabnego bucika…. ale snickersy, trampki, al’a sportowe… to nieporozumienie … aha, i tylko dla kobiet z długimi nogami.