Jeśli miałabym zrezygnować ze swojego podejścia w budowaniu garderoby, wybrałabym to podejście, które opisuję wam dzisiaj: życie na walizkach.

Pakowanie nie należy do moich ulubionych czynności. Nie ma tak, że otwierasz walizkę i wrzucasz do niej przypadkowe ubrania. Pakowanie równa się planowanie. Musisz wziąć pod uwagę na ile dni wyjeżdżasz, jaka będzie pogoda, co będziesz robić i jaki strój będzie pasował w danych okolicznościach. Oczywiście na 7 dni wyjazdu, nie pakujesz siedmiu par spodni. Jadąc na dwa tygodnie do sanatorium nie bierzesz czternastu koszulek. Kombinujesz, żeby przy minimalnej ilości ubrań tworzyć jak najwięcej zestawów. A żeby taki cel osiągnąć potrzebujesz rzeczy, które do siebie pasują.

Na tym polega ta metoda: twoja szafa musi być złożona z rzeczy, które do siebie pasują. W każdej chwili, wyciągając dowolną górę i przypadkowy dół jesteś w stanie stworzyć zestaw. Patrz na szafę jak na walizkę. Pakuj do niej wyłącznie takie rzeczy, które do czegoś już pasują. Nie kupuj cekinowej bluzeczki, jeżeli masz tylko rzeczy w sportowym stylu. To przejściowa słabostka, zauroczenie ubraniem, które każda z nas przeżyła:) Ogranicz się do jednego stylu i nie daj się zwieść rzeczom, które tylko zajmują miejsce w walizce.

capsule wardrobe, szafa w kapsułce

 I jak wiadomo sprawdza się jednolita i przemyślana paleta kolorystyczna. U mnie oczywiście bazą byłaby czerń, a do tego wprowadziłabym małe odstępstwa kolorystyczne, które jednak dalej byłyby w neutralnych kolorach. Parka w kolorze oliwki, szare rurki, srebrna biżuteria, top w paski. To wszystko sprawia, że po dodaniu do czarnej bazy ma się wrażenie, że zestawy nie powtarzają się.

Ta metoda jest jak mix dotychczasowych. Wybierasz jednak jak najbardziej niezbędne elementy i nie martwisz się zbyt dużą objętością szafy. Ta metoda wyzwala. Nie jesteśmy niewolnikiem ubrań, ale dzięki ich prostocie i dobrym łączeniu jesteśmy w stanie tworzyć ciekawe i praktyczne zestawy.

Osoby, które lubią wyszukane style mogą mieć tutaj problem. Kwintesencją tego podejścia jest bowiem taka uniwersalność ubrań, że nie wstydzimy się po raz kolejny zakładać tej samej sukienki. Wyszukane materiały i rzucające się w oczy wzory mogą być tutaj przeszkodą. Kupując jeansy masz bowiem w głowie zakodowane: muszą się nadawać na wypad na miasto, wieczorek zapoznawczy i śniadanie na plaży. Nie będziesz przecież pakowała do walizki nie wiadomo ilu par spodni.

Czy patrzenie na szafę jak na walizkę odpowiada Wam? Czy macie jakieś ubrania, które kompletnie nie pasują do pozostałych i były przejściowymi słabostkami?