Uwielbiam to podejście w budowaniu szafy od podstaw. Jest to zarezerwowane dla kobiet, które naprawdę wiedzą, czego chcą i wiedzą w czym czują się i wyglądają najlepiej. Podejście uniformowe, jak sama nazwa wskazuje, oznacza przyjęcie jednego, określonego schematu ubierania się. Podstawą do obrania takiej ścieżki jest znajomość swojego ciała. Obieramy taką sylwetkę i taki model ubioru, który niezależnie od różnych czynników będzie nas reprezentował. A szczegółowiej takie ubrania z garderoby, które będziemy non stop powtarzali na zakupach.

Co bierzemy pod uwagę przy wyborze uniformu?

– nasze ciało. W czym wyglądamy najlepiej? Czy lubimy, gdy ubrania leżą na nas luźno, czy gdy przylegają do skóry? Czy dobrze czujemy się w spodniach jeansowych, czy preferujemy spódnicę? Nosimy najczęściej trampki, czy botki? I tak dalej…

– tryb życia. Czy często potrzebuję się stroić? Czy muszę rozdzielać strój domowy od tego, którego używam w pracy? Czy mój uniform musi być elegancki? Czy mogę sobie pozwolić na luźny strój? Czy większość czasu spędzam aktywnie? I tak dalej…

Gdybym ja miała się decydować na uniform, sądzę, że wyglądałby on mniej więcej tak:) Przeanalizujmy zatem ten przykład.

kardigan i rurki, uniform dla każdej sylwetki
Uwielbiam wygodę. Nie wyobrażam sobie, by chodzić pod kołnierzykiem. Muszę mieć luźno przy szyi. Góra sylwetki musi być luźna. Nie znoszę opiętego brzucha, dlatego wybrałam cienkie i luźne koszulki na ramiączkach. Można je nosić luźno albo wkładać do spodni. Na to idzie kardigan z przyjemnej przędzy, żadnych drapaków. Spodnie rurki, mogą być jeansowe, mogą być bawełniane. Na nogi ukochane botki. Raczej na obcasie, ale nie za dużym. Mam ten komfort, że nie muszę się stroić do pracy, więc uniform jaki wybieram może mi służyć cały dzień.

Zauważcie, że trzymam się w dalszym ciągu swoich ulubionych kolorów. Jednak staram się też trochę grać wzorem i fakturą materiału, żeby urozmaicić te samą zawsze sylwetkę. Dzięki spójnej palecie barw każdy element pasuje do każdego. Mogłabym założyć dowolną koszulkę, do dowolnych rurek i kardigana. Już przy pięciu elementach, zauważcie jak wiele możliwości kombinacji jest osiągniętych.

Niesłychana korzyść, jaką daje nam to rozwiązanie, jest widoczna przy zakupach. Nasze oczy w sklepie zachowują się, jakby nie widziały nic poza tym, co jest elementem naszej sylwetki. Nie interesują już mnie koszulki na krótki rękaw, czy spódnice za kolano. Jestem jak terminator. Mam cel, a raczej cztery cele: kardigan, top na ramiączkach, rurki i botki. Reszta nie istnieje. W dalszym ciągu, rzecz jasna, mogę grać dodatkami: szalami, biżuterią, czy torebką. Ale bazą dla mnie jest sylwetka, którą sobie wybrałam.

Co myślicie o takim rozwiązaniu?