Dzisiaj będzie wpis bardzo intymny i nie mający za wiele wspólnego z modą. Inspiracji do niego dostarczyła mi szkoła rodzenia.

Na przedostatnich zajęciach dotknęliśmy bardzo interesującego wątku: relaksacji. Żeby poród przebiegał w miarę sprawnie, dobrze by było kontrolować swoje ciało i nie dać się pochłonąć bólowi w stu procentach. Każdy skurcz trzeba przejść głęboko oddychając, a nie spinając się i nie zabierając sobie i dziecku powietrza. Dlatego to takie ważne by przyszła mama potrafiła się sama uspokoić i wprowadzić w coś na kształt nirwany. No wiem, że łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić, jednak już samo próbowanie tego rodzaju doznań było dla mnie bardzo ciekawe i wiele się o sobie dowiedziałam. Technika, którą nam pokazano może przydać się każdemu, nie tylko rodzącej.

Zajęcia w skrócie wyglądały tak, że wszystkie przyszłe mamy leżały wygodnie z zamkniętymi oczami, a położna puściła relaksacyjne nagranie, na którym słychać było bardzo spokojną muzyczkę i delikatny kobiecy głos, który instruował co należy w danej chwili robić. Miałyśmy poczuć każdą wymienioną część ciała, wyobrażać sobie jaka ona jest ciężka, spinać mięśnie, potem rozluźniać, oddychać w dany sposób i pewnie jeszcze robić jakieś inne uspokajające rzeczy, których akurat teraz nie pamiętam. Osobiście nie do końca mnie to przekonało, ale będę tego jeszcze próbować sama w domu, bo nie można czegoś pochopnie skreślać jeśli dostatecznie się w to nie zagłębiło – tak uważam. Doszłyśmy na tych zajęciach do bardzo ciekawego momentu.

Otóż żeby się w pełni „wyłączyć” możemy iść do swojego miejsca. Każdy z nas ma takie miejsce po wyobrażeniu którego czuje się wręcz niebiańsko i do tego bezpiecznie. W tym miejscu mogą przebywać inni ludzie jeżeli nasz mózg im na to pozwoli, ale równie dobrze możemy się w nim znaleźć same. Trzeba to dobrze przemyśleć i za każdym razem kiedy próbujemy się zrelaksować wyobrazić sobie dany zakątek i zaszyć się w myślach właśnie w tym zakątku przed całym światem. Jak rozmawiałam z innymi dziewczynami to były jakieś polanki na których siedziały i obserwowały przyrodę, plaża, jaskinia, jedna siedziała w kawiarence i popijała kawę. Tych miejsc było tyle, ile kobiet. Ja chciałabym opisać Wam moje dwa miejsca, bo to nie są do końca konkretne lokalizacje, ale raczej dwa wspomnienia w których czuję się jak w raju.

Jakiś czas temu musiałam wyjechać służbowo na kilka dni do Francji. Pogoda była tam straszna: to znaczy jak dla mnie straszna, bo nie cierpię upałów, suchoty i pełnego słońca. Przez cały tydzień było w Paryżu tak gorąco, że nie było miejsca w którym można było normalnie odsapnąć. Wszelkie uroki miasta przesłoniła mi ta potworna pogoda i nieznośne powietrze. I pamiętam doskonale jak w dniu przyjazdu do Polski poczułam się wysiadając już najpierw z samolotu, a potem z pociągu. Na dworcu przywitał mnie mąż i delikatny deszczyk. Nie było żadnego słońca, było szaro, powietrze było czyste i można było odetchnąć pełną piersią. Pamiętam, że dałam mu swój plecak, wzięłam go za rękę i poszliśmy.

Przez pewien czas chodziłam z moją kochaną przyjaciółką na siłownię, nie na żaden spęd, tylko na taką można powiedzieć małą, osiedlową wręcz siłownię. Raz poszłyśmy tam w sobotnie popołudnie, było bardzo mało ludzi, to było lato. Wszystkie okna były pootwierane, na dworze było szaro i padał lekki deszcz. Było bardzo ciepło, ale nie było żadnego słońca. Ćwiczyłyśmy sobie razem, a w tle leciała spokojna muzyczka w stylu house. Dodatkowo uzupełniał ją brzęk metalowego sprzętu: na drugim końcu sali jacyś goście wyciskali ciężary. Ja jechałam na rowerku, a ona oczywiście robiła brzuszki :)

Te dwa wspomnienia to są moje miejsca. To są chwile, które przywołuje i natychmiast czuję każdy zapach, słyszę każdy dźwięk i potrafię odtworzyć dokładnie uczucia jakie miałam w danych momentach. Na pewno te dwa wspomnienia łączą ważni dla mnie ludzie oraz charakterystyczny obraz: szarości, deszczu, lekkiego wiatru i ogólnego spokoju. Kocham tych ludzi, kocham taką pogodę, czuję się bezpieczna, kiedy wspominam ten czas i chcę by takie uczucia jeszcze mnie kiedyś spotkały. To są moje miejsca relaksu.

Chciałabym żebyście opowiedziały mi o swoich miejscach.