Pomyślałam sobie, że nigdzie indziej, tak jak w makijażu można testować i przesuwać swoją strefę komfortu. Dla mnie to prawdziwe wyzwanie wyjść z domu z nieumalowaną twarzą, lecz wiadomo, że i takie wyzwania często z konieczności trzeba podejmować. Postanowiłam przyjrzeć się swoim nawykom, dotyczącym tylko makijażu twarzy i pomyśleć co mogłabym zrobić, by stał się on jeszcze lepszy jakościowo i by mógł być maksymalnie prosty w momentach, kiedy nie mogę spędzić nad nim dużej ilości czasu.

Nie należę do osób, które wyglądają dobrze bez makijażu. Takie jest oczywiście moje zdanie. Dlatego nie wychodzę z domu bez niego, a szczególnie lubuję się w dosyć mocnym podkreślaniu swojej urody. Lubię się malować i lubię być umalowana. Wiadomo, że są takie dni, kiedy nie mam ochoty na to, żeby poświęcać czas na nakładanie kolorowych kosmetyków na twarz, ale jest pewne minimum bez którego nie wychodzę z domu, bo w mojej głowie wykreowałam już pewien wzorzec siebie w minimalnym makijażu, z którego jestem zadowolona.

Doszłam do wniosku, że można wyodrębnić u mnie trzy „twarze”.

I – twarz bez makijażu
II – twarz w minimum makijażu
III – twarz w pełnym makijażu

Pierwsza twarz to taka, gdy nie mam na sobie nic oprócz kremu na dzień. To jestem ja, kiedy jestem cały dzień w domu i wiem, że nigdzie nie wychodzę, albo gdy mam zły humor i nie chce mi się nic ze sobą robić. Krem do twarzy to moja podstawa. Zawsze rano myję twarz i nakładam krem, żeby się nie świecić.

Druga twarz jest pierwszą twarzą, ale z dodatkiem takich kosmetyków jak korektor, tusz do rzęs i puder oraz róż do policzków. To jest właśnie moje absolutne minimum, by wyjść z domu zadowoloną. Wyglądam wtedy zdrowo i świeżo. Takie minimum wydaje się obszerne dla wielu ludzi, jednak dla mnie te cztery rzeczy są oczywiste, gdy mam się umalować. Nie potrafiłabym zrezygnować z żadnej z nich.

Trzecia twarz to już dodatek eyelinera i szminki. Czasami używam bronzera, czasem błyszczyka i cienia do powiek lub kredki do brwi. Taką siebie bardzo lubię i najczęściej tak staram się wyglądać. Nie używam podkładu, nie podobam się sobie ze zbyt jednolitą cerą. Wiem, że to trochę dziwne, ale cenię sobie bardziej zmatowienie, które uzyskuję pudrem niż wyrównany koloryt – nie dbam o to tak bardzo. Poza tym za każdym razem, gdy nakładam nawet idealnie dobrany kolorem podkład mam wrażenie zbędnej nieczystości na twarzy.

Na podstawie tych trzech punktów bardzo łatwo jest ustalić moją małą piramidę kosmetycznych potrzeb. Spójrzcie.piramida kosmetykówPatrząc na ten rysunek od razu widać, co jest moją podstawą. I codziennością zarazem. Mam pięć elementów, których używam na co dzień i które są dla mnie niezbędne. Więc logicznym działaniem byłoby zainwestować w jak najlepszą jakość tych właśnie elementów. I tak postanowiłam: będę szukać optymalnych dla siebie kosmetyków.

Jak do tej pory używałam kremu Garnier Czysta Skóra, bo po wielu próbach, okazało się, że tylko on jest w stanie zmatowić moją skórę na dłuższy czas. Nie błyszczeć się już po godzinie od użycia kremu było moim pierwszym celem. Ale dlaczego mam wymagać tak mało od czegoś, co jest na mojej skórze codziennie? Przemyślałam sprawę i doszłam do wniosku, że fajnie by było postawić kremowi jeszcze inne wymagania – żeby dobrze nawilżył skórę i zapewniał mi ochronę przed promieniami słonecznymi. Dlatego skupię się na poszukiwaniu idealnego rozwiązania i nawet kosztem mniejszej ilości kosmetyków ze szczytu piramidki znajdę idealny krem dla siebie.

Korektor i tusz do rzęs kupowałam do tej pory bezrefleksyjnie. I to też widzę, że był błąd. Od korektora wymagałam, żeby dobrze stapiał się ze skórą, ale tak naprawdę zadanie do którego go przeznaczałam nie zawsze spełniał on na piątkę – chodzi mi o maskowanie cieni pod oczami. Tusz do rzęs brałam najczęściej taki, który był danej chwili w promocji, nie zwracałam nawet uwagi na to, jakie miał dawać efekty. Ważne, że był czarny, względnie niedrogi i już lądował w koszyku. A przecież można sobie stworzyć tak piękny i zadowalający makijaż, jeżeli choć trochę się postaramy…

Rozpoczynam więc polowanie na idealny krem, korektor i tusz, przydałby się też lepszy puder i róż do policzków. Pozostałe kosmetyki też będę wybierać z większą rozwagą jednak nie zamierzam wydawać na nie większych pieniędzy. W dalszym ciągu jednak wolę oczywiście kupić jeden błyszczyk, który będzie miał idealny odcień i troszkę wyższą cenę, niż taki który będzie tani, ale nie będzie mnie zadowalał w pełni odcieniem czy konsystencją. Odnośnie błyszczyków, to w Rossmannie jest teraz promocja -49% na wszystkie pomadki i lakiery do paznokci :)

Jak wygląda Wasza piramidka kosmetyczna? Co jest Waszą bazą i absolutnym minimum kosmetycznym?