Chciałam Was skłonić do refleksji nad tym, czym objawia się bycie estetą. Dla mnie wizualny aspekt czegokolwiek jest bardzo ważny i na pewno aspiruję do tego by estetą zostać. Ale to nie jest wcale takie proste. Trzeba spełniać pewne określone warunki, żeby zasłużyć sobie na to miano. Ja się jeszcze nie czuję godna, by siebie tak nazywać, jednak samo dążenie do tego i doskonalenie się w odnajdywaniu piękna w otaczającym mnie świecie, niesie ze sobą jakąś harmonię i uspokaja mnie. Porozmawiajmy zatem o pięknie i o byciu estetą i o tym, co to dla mnie i dla Was znaczy.

3 razy O – OPTYMIZM, OTWARTOŚĆ, ODWAGA

Optymizm -> Esteta, to taki człowiek, który zawsze uważa, że szklanka jest do połowy pełna i potrafi ze wszystkiego wyciągnąć to, co najlepsze.
Otwartość -> Esteta podchodzi do wszystkiego z otwartym sercem, w dobrej wierze i bez uprzedzeń. W moim odczuciu człowiek bez wrażliwości nie może docenić jakiegokolwiek piękna.
Odwaga -> Esteta często idzie pod prąd. Czasem wbrew całemu światu dostrzega piękno tam, gdzie inni go nie widzą.

Esteta jest człowiekiem poszukującym piękna i się w nim lubującym. To taka osoba, która potrafi się zachwycić czymś, co dla wielu jest piękne, ale też taka, która umie docenić coś niestandardowego i nawet w tym, znaleźć dla siebie coś urzekającego. Łączy się to niewątpliwie z dużą refleksyjnością. Wiadomo jak dzisiaj trudno znaleźć kogoś, kto potrafi się zastanowić i nie oferuje swojego zdania i ocen bez żadnego zastanowienia, zwłaszcza w internecie. Mam wrażenie, że normą jest się wyśmiewać, krytykować, wypisywać paszkwile, a ofiarami takich zachowań nie padają jedynie oceniane osoby i przedmioty, lecz również ludzie, którzy mają na tyle wrażliwości w sobie, by przystanąć na chwilę, zastanowić się i może chociaż z odrobiną dobrej woli podejść do tematu. Chodzi mi o to, że czasem, żeby dostrzec piękno, trzeba zwolnić z osądem, uwrażliwić się i wykazać odrobiną empatii. Ciągłe szukanie we wszystkim brzydoty i wyśmiewanie jej, jest tylko przez chwilę satysfakcjonujące, bo niestety „automatyzuje” naszą wrażliwość i sprawia, że patrząc na nowy obiekt, nie jesteśmy nawet na starcie obiektywni, tylko już od razu „jesteśmy na nie”. Ja też kiedyś miałam z tym problem, bardzo bawił mnie cynizm i takie poczucie humoru, które wskazuje na oczywiste wady kogoś lub czegoś. Ale to zaczęło mi zabierać optymizm i niestety sprawiało, że wszystko było zawsze niedoskonałe, a wady stawały się o wiele bardziej widoczne i godne uwagi niż piękno, które było czasem ukryte, lecz jednak tam było.

Dla przykładu wyobraźcie sobie, że jedziecie do domku nad malowniczym jeziorem z osobą, która ciągle marudzi i wszystko wyśmiewa. Co jest lepsze: uczestniczyć w festiwalu marudzenia nad jakością noclegu i ilością komarów czy świadomie przeżyć ten czas na łonie natury, biorąc z wyjazdu wszystko co najlepsze?

blady róż modaRzeczy, które uważam za piękne, ale nie będące w moim stylu. Czy esteta potrafi docenić piękno w przedmiotach, które do niego nie pasują? Źródła zdjęć: obraz Waterhouse’a, książka, pierścionek, perfumy, termos, zegarek, torebka, pościel

BEZKOMPROMISOWOŚĆ

O ile te trzy wymienione wcześniej cechy zauważam u siebie, to z bezkompromisowością jest u mnie naprawdę trudno. W pewnym sensie jest ona powiązana z minimalizmem czy esencjonalizmem. Esteta choć potrafi dostrzec piękno tam, gdzie inni go nie zauważają, równocześnie nie godzi się na świadome otaczanie się czymś, co piękne nie jest. Chyba każda z nas doświadczyła dylematów związanych z zakupami rzeczy, które są nam potrzebne, ale z uwagi na cenę, trzeba było je zastąpić tańszymi i już nie tak podobającymi się nam zamiennikami. Sądzę, że prawdziwy esteta nie idzie na takie kompromisy. Już raczej przy blokadzie cenowej rezygnuje w całości z danej rzeczy, a nie godzi się na coś, co nie spełnia jego standardów. Urządzanie mieszkania i kompletowanie garderoby są przykładami znanymi każdej z nas, ale tak naprawdę wyborów estetycznych dokonujemy dosłownie na każdym kroku. Czasem nie zdajemy sobie nawet z tego sprawy. Takie drobnostki jak kupowanie chusteczek higienicznych czy sposób ułożenia pomidora na talerzu to też są estetyczne wybory. I jeżeli dla kogoś są to bzdury, jeżeli nie zwraca uwagi na wizualną stronę podanych przykładów, znaczy że nie jest estetą. Estetą nie jest się tylko w jednej dziedzinie, jest się nim dosłownie „w życiu”.

Pamiętacie mój tekst o Wabi-Sabi (Wabi-sabi – piękno w tym, co nieperfekcyjne)? Właśnie to podejście trochę hamuje moje dążenie do zostania estetą. Nie potrafię tak bezkompromisowo rozstawać się z tym, co nie jest dla mnie piękne. Mimo wszystko dalej uważam, że funkcjonalność przedmiotu jest ważniejsza od jego wyglądu, ale nie ma u mnie ogromnej przepaści między wagą tych cech. Ta szala, przechylająca się lekko w stronę funkcjonalności nie pozwala mi rezygnować z rzeczy, które mnie nie zachwycają, ale dobrze się sprawują. Tylko po części jest to uzasadnione u mnie względami finansowymi, ale tak naprawdę przeważa tu moja niechęć do marnotrawstwa.

CENA NIE GRA ROLI

Nie uważam, by piękno mogło być definiowane przez wartość przedmiotu. Sądzę wręcz, że tym się różni bycie estetą od bycia snobem, że esteta może się zachwycić i pierścionkiem za 10zł, i za 10000zł, bo patrzy z otwartością, a snob oczywiście wyrobi sobie zdanie patrząc na cenę. Gust snoba kształtuje wyłącznie cena. Gust estety opiera się cenie i nie uwzględnia jej jako kryterium wyboru. W tym sensie cena nie gra roli. Ale oczywiście bądźmy realistami – najczęściej za niską ceną idzie niska jakość, więc momenty w których przychodzi nam się zachwycać czymś tanim i jednocześnie niewątpliwie dobrze zrobionym należą do rzadkości. Tym bardziej trzeba z nich korzystać.

Czy każdego stać na bycie estetą? Tak, bo przekonanie o pięknie nie wymusza na nas zakupów. To, że podoba Ci się droga torebka, nie oznacza, że musisz ją mieć. To jest aż tak proste. Wiązanie posiadania z byciem estetą nie jest słuszne. Wiązanie przyjemności z patrzenia na daną rzecz (a więc pośrednio z możliwością jej posiadania, która to ułatwia) z byciem estetą jest za to trafne. Wiązanie nieposiadania (jako alternatywy do zakupu rzeczy nieodpowiadającej nam estetycznie) jest również trafne.

SPÓJNOŚĆ

Czy denerwują Was takie rzeczy: idziecie do znajomych, tam pięknie odremontowana szara łazienka i nagle bam – na haczyku wisi wypłowiały czerwony ręcznik. Albo piękna kobieta z perfekcyjną fryzurą siedzi w autobusie i nagle wyjmuje z torebki seledynowe plastikowe lusterko, umazane dodatkowo podkładem. Czy można fragmentarycznie wybierać dla siebie piękno? Można, tylko wtedy nie osiągnie się harmonii. Chyba w tym tkwi siła bycia estetą, że jest się nim całościowo, że piękno się do siebie przyciąga i już jakby automatycznie eliminuje się to, co nie spełnia standardów.

I chyba tylko pod tym względem, względem spójności, mamy prawo ocenić czy ktoś jest estetą, czy nie. Piękno ma wiele twarzy i nie da się obiektywnie ocenić co jest piękne, a co nie. Natomiast spójność jest już bardziej mierzalna – czasem po prostu czuć, że coś nie pasuje do całościowego obrazu. Esteta potrafi docenić i to co jest w jego stylu, i to co od niego odbiega, ale to nie znaczy, że wszystko co piękne będzie chciał mieć dla siebie.

Jestem ciekawa jak Wy postrzegacie piękno. Czy możecie siebie nazwać estetami? Czy są jakieś osoby w Waszym otoczeniu, które możecie określić tym mianem? Czy są jakieś cechy, które wykluczają bycie estetą?