Chciałabym żebyście coś obejrzały. Krótki film wyreżyserowany przez Talię Lugacy, z Rosario Dawson w roli głównej. Tytuł – „Mała Czarna”. Niestety film został usunięty z youtube i musiałam wstawić słabszą jakościowo wersję. Niemniej jednak liczy się przesłanie, które można i tak spokojnie wynieść nawet po obejrzeniu tej gorszej wersji:)
Główna bohaterka filmu chce zaimponować mężczyźnie, o którym wie, że spotka go wieczorem na bankiecie. Na szybko więc wybiera w sklepie czarną sukienkę, zakłada ją nieświadomie tyłem na przód (najwyraźniej tylko dla niej nieświadomie) i idzie podbijać świat. Pewność siebie spada niestety przed samym spotkaniem, najogólniej mówiąc zauważa, że wygląda niestosownie i zaczyna się wstydzić zaplanowanej konfrontacji. W toalecie spotyka bardzo mądrą starszą panią, która sprzedaje jej wielką mądrość życiową, którą chciałabym dzisiaj rozwinąć.

Otóż: Niesprzyjające warunki są najlepszą okazją do pokazania prawdziwej siebie.

Zrozumieć ten prosty fakt, to tak jak odkryć największą życiową mądrość. Jak wiele razy ktoś Cię zaskakiwał, wpadał na Ciebie bez uprzedzenia, a Ty wstydziłaś się, bo coś było nie tak? Bo starszy człowiek, którego szanujesz zobaczył Cię w cholernie krótkiej kiecce i wymalowaną jak nastolatka, bo przyszły szef zobaczył Cię przypadkiem zapoconą w dresie, bo chłopak na którym Ci zależy natknął się na Ciebie jak akurat zasmarkana wracałaś od lekarza, bo na sylwestrowej imprezie na wejście puściło Ci oczko… itd. itp. Same dopiszcie sobie różne dziwne, krępujące sytuacje.

Najgorsze co można wtedy zrobić to przepraszać i się tłumaczyć. Bo usprawiedliwianie się wysyła taki oto sygnał: świat kręci się wokół mnie, nie ważne, że się spotkaliśmy, ważne jak wyglądam. Puste, prawda? Zamiast skupić się na życzliwej duszy, którą widzisz, Ty zajmujesz swoją głowę kimś z kim jesteś 24 godziny na dobę – sobą. Zresztą jeżeli Twojego rozmówcę interesują te tłumaczenia, jeżeli naprawdę czujesz się wobec niego zobowiązana do wyjaśnień, to wierz mi, nie jest on wart bycia Twoim rozmówcą.

Lepiej przyjąć inną taktykę. Być zawsze sobą. Niezależnie od zewnętrznej otoczki nie zmieniać swojego wnętrza. Promienieć i wierzyć, że ta druga osoba jest tu dla Ciebie choćby nie wiem co, nie zważając na wszelkie przeciwności. W takich sytuacjach trzeba pozwolić sobie na niezważanie na swój wygląd. Trzeba nie dać po sobie poznać przejęcia, które z czasem w podobnych momentach będzie mijać. Trzeba zachowywać się jak zawsze. Tłumaczenia typu: to nie jestem prawdziwa ja są śmieszne. Bo to jesteś prawdziwa Ty, tylko że znalazłaś się w dziwnej sytuacji. Twoja reakcja na nią pokaże Ciebie.

Dyskomfort jest znakomitym trenerem osobowości. Bardzo łatwo być duszą towarzystwa, kiedy przygotowywałaś się do tego przez pół dnia, pindrzyłaś, stroiłaś itd. Ale gdy wszyscy są w galowych kreacjach, a Ty wchodzisz w jeansach… Jaka jesteś wtedy? Onieśmielona, poniżona? Dla mnie jesteś tylko i wyłącznie inaczej ubrana, Twój charakter nie zmienił się przecież z powodu kawałka materiału. Jeżeli popatrzysz na tę sytuację z mojego punktu widzenia, będziesz chciała sama wystawiać się na podobne próby. Będziesz świadomie dążyła do dyskomfortu i sprawdzała swoje możliwości, swoją siłę. Z czasem będziesz ten dyskomfort zmniejszać i staniesz się odporna na wszelkie niewygody i niezręczności.

Dajmy ludziom szansę i uwierzmy w nich. Uwierzmy, że nie oceniają nas wyłącznie po naszym wyglądzie, że widzą coś jeszcze, że słuchają co się do nich mówi i że patrząc nam w oczy, widzą prawdziwych nas, mimo czerwonej plamy na naszej białej koszuli czy ogromnego pryszcza na nosie.

Czy macie podobne zdanie na temat dyskomfortu? Jak radzicie sobie w niezręcznych sytuacjach?